niedziela, 17 listopada 2013

What You Gonna Do As You Catch Me?

Śliskie schody prowadziły do lodowato zimnych lochów. Odgłosy kroków odbijały się od ścian tworząc echo. Blaise prowadził mnie i Vic, opowiadając przy tym historię Ślizgonów oraz angedoty. Niezbyt go słuchałam, myśląc o tym jak minie mi ten rok szkolny z dala od rodziców. Chociaż, nie powinnam się nimi specjalnie przejmować, ponieważ oni nie zwracali  uwagi na mnie i na moje potrzeby. Nawet nie wiedzieli, że mam chłopaka. A właściwie to narzeczonego. Teraz chciałam się znaleźć w dormitorium i pójść spać. Zapomnieć o tym wszystkim. Jednak musiałam jakoś przetrwać imprezę organizowaną przez Blaise'a. Doszliśmy do gładkiej, kamiennej ściany. Z naprzeciwka nadchodzili pierwszoroczni na czele z Malfoyem.
-Czysta krew. - blondyn wypowiedział hasło, nie zwracając na mnie uwagi ani na Vic i Blaise'a. Zachowywał się jak dzieciak. Ściana rozsunęła się, ukazując przejście do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Prefekt nie wypowiadając ani jednego słowa, przeszedł przez otwór, a za nim młodzi adepci magii, szeptając gorączkowo między sobą i przydeptując sobie nogi. Udaliśmy się za tą bandą do środka. Pierwsze co mnie urzekło to niezwykły kolor zieleni odgradzający się od czerni kamiennej posadzki. Wszystko aż ociekało bogactwem. Nad kominkiem wisiała plazma, a nad nią herb Slytherinu oraz tekst hymnu. Kanapa w kolorze szmaragdu oraz fotele stojące dookoła niej dopełniały całości. Pierwszoroczni rozeszli się i zrobiło się luźniej i ciszej. Z ulgą klapnęłam na kanapie, odgarniając włosy. Vicki pochodziła jeszcze po pomieszczeniu i usiadła obok mnie. Blaise gdzieś zniknął. Niedługo potem się wyjaśniło gdzie był. Chłopak przyszedł z dwiema karafkami płynu, przypominającego whisky. Co jak co, ale umiałam poznać się na alkoholu. I pomyśleć, że niecałe 3 lata temu byłam jeszcze normalną dziewczyną, bez problemów w typie 'wampir' lub 'bycie wampirem'. Miałam szczęśliwą, kochającą się rodzinę bez problemów i trosk. Aż przyszło zobojętnienie na wszystko i wszystkich. Diabeł nalał mi trochę do szklanki. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Upiłam łyk. Trochę paliła w gardle, ale zignorowałam to. Przynajmniej whisky miała jedną zaletę: rozgrzewała. Tutaj, w lochach chłód bił po kątach.
-Czemu tutaj jest tak zimno? - spytałam Blaise'a, patrząc na szklankę z alkoholem w moich rękach.
-Po to, żebyś się głupio pytała. Nasze lochy znajdują się na dnie jeziora. - odpowiedział mi zimny jak lód głos. Do pomieszczenia wszedł Draco Malfoy w całej krasie. Zmienił normalne ubrania na szaty szkolne. Rzucił się całym ciałem na fotel i upił łyk prosto z gwinta.
-To co z tą imprezą? - zwrócił się do Blaise'a. Ten odpowiedział:
-O 20. - odłożył szklankę i przeprosiwszy nas uprzednio odszedł w stronę dormitorium dziewcząt. Vic znieruchomiała i gapiła się w punkt, w którym zniknął Diabeł. Kilka sekund później:
-DIAAAABLEEEEE! Ty szatański pomiocie!! Nie masz tam wstępu !! - pisnęła, przeskakując kanapę i niemal galopem pobiegła do dziewczeńskiego pokoju. Żeby nie zaśmiać się znowu, napiłam się trunku. Spod powiek patrzyłam na Malfoya, który zamyślony siedział w nonszalanckiej pozie ze szklanką w dłoni. Mijały minuty za minutą, a my nadal nie przerwaliśmy milczenia.
Tymczasem za filarem:
-Jak myślisz ile czasu nam zajmie na zeswatanie ich ze sobą? - szepnęła Vic do Blaise'a, który obserwował parę siedzącą przy kominku ze znaczącym uśmiechem.
-Obstawiam, że do końca tego semestru. - wyciągnął dłoń w stronę drobnej blondynki z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Victoria zarumieniła się. Dobrze, że tutaj było ciemno i nie widział jej zawstydzenia na twarzy. Jej niebieskie oczy zaświeciły z podekscytowania.
-Dobra. - potrząsła jego dłonią i minęła go, kierując się w stronę Eleny i Smoka.
-Smoku, a ty nie powinieneś być na spotkaniu prefektów u McCnotki? - Vic usiadła jak gdyby nigdy nic obok swojej koleżanki. Malfoy przeniósł swój nieprzytomny wzrok na blondynkę.
-Aaa! Masz rację. Już idę. - poderwał się gwałtownie i minąwszy dziewczyny wyszedł z salonu przez otwór w kamiennej ścianie.
-Czasami mam wrażenie jakby żył w innym świecie. - zauważyła Victoria dolewając sobie alkoholu.
-A ja myślę, że to pojawienie się tak uroczej dziewczyny jak Elena wytrąciło go z równowagi. - Diabeł znienacka pocałował mnie w policzek i zasiadł jak król między nami. Rozłożył ramiona na oparciu kanapy i wyłożył nogi do przodu. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Tylko nie mów, że nie wiesz o co chodzi. Smok opowiadał mi o tym jak się spotkaliście w Londynie. Duże wrażenie na nim wtedy zrobiłaś. - jego ciemnoczekoladowe tęczówki przeszywały mnie na wylot.
-A, o to chodzi...-westchnęłam. Nie miałam zbytnio czasu na rozpamiętywanie tego incydentu.
-Od tego czasu non stop o Tobie mówi. Nigdy nie widziałem go tak zaangażowanego. - nadal się na mnie patrzył, ale z takim jakby podziwem? Gdybym była człowiekiem, to już bym mogła smażyć jajka na moich policzkach. Dziwne ciepło oblało moje ciało. Mile połechtał mojego ego. Zegar stojący w rogu salonu wybił godzinę 17.
-To już tak późno? Musimy się przygotować na balangę. - jęknęła Victoria, która dotychczas nie zabierała głosu. Wstała i chwyciła mnie za rękę. Ja mimowolnie wstałam i udałam się z nią do naszego pokoju. Zdążyłam jeszcze usłyszeć:
-Zróbcie się na bóstwa! - zachichotałam. Collinsówna otworzyła drzwi, które cicho zaskrzypiały. Wewnątrz stały dwa piętrowe łóżka. Victoria usiadła na swoim.
-Niestety musimy dzielić ten pokój z Pansy i Astorią. - skrzywiła się i zaczęła grzebać w swoim kufrze w poszukiwaniu kosmetyczki. Nasze dormitorium tonęło w aksamitnej poświacie wody z jeziora, tworząc różne wzory na podłodze. Można było poczuć woń wodorostów i innych morskich roślin. Nigdy z niczym podobnym się nie spotkałam. Victoria zauważyła moje spojrzenie omiatające pomieszczenie.
-Wiem, smród jest tu straszliwy, ale musimy wytrzymać te 10 miesięcy. O jest! - ostatnią frazę niemal wykrzyknęła z nabożną czcią.
-Nie śmierdzi tu tak bardzo. A właściwie to czemu 'niestety"? - zadałam jej pytanie, dotykając sękatych poręczy łóżek. Blondynka bacznie mi sie przyjrzała.
-Ty nawet nie masz pojęcia jak się one potrafią zachować. Obie mają straszliwą chęć bycia ze Smokiem, no wiesz jak dziewczyna z chłopakiem. Ale ja myślę, że o co innego im chodzi. Mnie tolerują tylko dlatego, że lubię się z nim. Strzeż się ich. - ostrzegła mnie Vic, biorąc kosmetyczkę pod pachę. No tak, czekało mnie ciekawe życie z nimi nie ma co. Nie namyślajac się długo, poszperałam w mojej walizce i kufrze i wyciągnęłam moją koronkową sukienkę koktajlową do kolan oraz czarne szpilki na wysokim obcasie. Jak szaleć to szaleć. Wzięłam rzeczy i ruszyłam w stronę łazienki, która była tuż obok naszego pokoju. Gdy weszłam, stanęłam jak osłupiała. Ogrom tego pomieszczenia przytłoczył mnie. Wanna wielkości mini basenu, umywalka i inne detale były dopracowane w najmniejszym szczególe. Oczywiście dominował kolor czarny. Położyłam ubrania przy umywalce. Zaczęłam ściągać poszczególne elementy mojego ubioru: skórzana kurteczka, koszula w kratę i obcisłe spodnie na butach kończąc. Po chwili również i moja bielizna leżała na podłodze. Odkręciłam kurki i z kranów poleciała woda oraz aromatyczne olejki. Wskoczyłam naga do wody, drżąc z rozkoszy jakie dawało ciepło wody. Spięłam włosy w koka i ułożyłam się wygodniej. Myśli płynęły mi łagodnymi falami w głowie. Nie mogłam się już doczekać jutrzejszego dnia. A dzisiejsza balanga miała przejść do historii jako najhuczniejsza. Dobrze, że jako wampir tak łatwo nie dawałam się upić. Po ok. 30 minutach woda stała się zimna i musiałam wyjść. Jeszcze tylko makijaż i ubiór. Wciagnęłam sukienkę na siebie i zapięłam, nogi włożyłam do moich czarnych szpilek. Popatrzyłam na siebie w lustrze. Moje włosy nie prezentowały się zbyt dobrze. Wzięłam szczotkę do włosów i szybkim ruchami je rozczesałam. Związałam je w luźny kucyk,a potem zaplotłam na kształt 'kłosa". Warkocz swobodnie opadł mi na lewe ramię. Opudrowałam twarz, nałożyłam podkład, umalowałam rzęsy tuszem i podkreśliłam oczy eyelinerem.
-Dobra, cycki w górę, pierś do przodu i jazda. - mruknęłam do siebie i wyszłam z łazienki.

2 komentarze: