niedziela, 17 listopada 2013

Hold On To That.

Droga prowadząca do zamku była kręta i wyboista co obydwie z Vic odczuwałyśmy. W dodatku pogoda drastycznie się zmieniła i nad Hogwartem pojawiły się ciężkie, szare chmury zwiastujące deszcz i burzę przez co zamek stał się jeszcze bardziej tajemniczy i groźny. Z tego co wyczytałam w "Historii Hogwartu" to zamek jest tak zaczarowany, że mugole widzą tylko i ruiny i znak, aby tam nie wchodzić. Gdy mijaliśmy bramy szkoły, zauważyłam ponure, unoszące się nad ziemią, przybrane w czarne, długie peleryny istoty. Czuć od nich było przeraźliwe, aż do kości zimno. Wzdrygnęłam się. Wszystkie moje szczęśliwe wspomnienia uleciały wysoko i nie chciały wrócić. Nawet Blaise przymilkł widząc te upiorne stwory.
-Dementory. - mruknął cicho pod nosem i wyjrzał przez okno. Nie napawało to optymizmem. W końcu dojechaliśmy tuż przed Główne Wejście. W milczeniu wyszliśmy z powozu. Nadal zimno przenikało przez moje ciało, ale już nie tak dotkliwie. Opanowawszy dreszcze udałam się wraz z Victorią ku wejściu, gdyż Blaise odszedł do Draco, stojącego wraz z nieznanymi mi dziewczynami: jedna miała miękko opadające kruczoczarne włosy oraz zimne, czarne oczy i piękną blondynką z włosami do pasa rozglądającymi się z zajadliwymi uśmieszkami wokół. Poczułam jak żółć zbiera mi się w ustach i spuściłam wzrok, żeby nie patrząc na to jakże żałosne towarzystwo. Minęłam próg szkoły pewnym krokiem. Powietrze aż przesycone było magią. Rozejrzałam się dookoła i przyjrzałam się dokładnie wszystkiemu. Drzwi prowadzące do Wielkiej Sali wykute misternie z drewna dębu, ściany ozdobione ruszającymi się obrazami. To sprawiało, że każdy kto tu przybył czuł się wyjątkowo. Victoria chwyciła mnie i za rękę i zaczęłyśmy się przepychać przez tłum, który powstał w wyniku wejścia całego siódmego i szóstego rocznika.  Blondynka co jakiś czas mówiła "cześć" swoim znajomym. Przedzierając się przez motłoch uczniów, dostałam lekkiej paniki. A co jeśli kogoś teraz zaatakuję? Zewsząd słyszałam przepływającą w żyłach i tętnicach krew. Kilkadziesiąt serc pompowało uzdrawiający płyn do innych części ciała.
"Nie daj się sprowokować. Opanuj pragnienie. Walcz z tym, jeśli sytuacja tego wymaga. A gdy już do tego dojdzie - nie zabijaj. - zniweluj pragnienie. I zahipnotyzuj, aby zapomniał."
Słowa Damona huczały mi w głowie jak sztorm na morzu. W końcu wydobyłyśmy się z rzeczy ludności i skierowałyśmy się w kierunku stołu Ślizgonów. Po drodze czułam na sobie spojrzenia pozostałych uczniów. Zignorowałam to, gdyż byłam przyzwyczajona do tego, że wzbudzam powszechne zainteresowanie. Tak  było w Mystic Falls i Whitemore. Zakończyłam naukę w college'u, gdy zauważyłam oznaki magii płynącej w moich żyłach. Jestem peripeuvre. Pół wampir, pół czarownica. Usiadłam z moją nową, blond koleżanką. Jakże do złudzenia przypominała Caroline, która wyjechała z Klausem w niewiadomym mi kierunku. Podejrzewam, że mieszkają teraz w Nowym Orleanie, gdzie przebywają też Elijah i Rebekah. Odgoniłam niepotrzebne myśli i skupiłam się na tym co teraz się działo. Victoria wdała się w rozmowę z młodą, piegowatą dziewczyną. Wszyscy się tu znają...A ja, pochodząca ze Stanów Zjednoczonych siedziałam tu niczym obca. Naprzeciwko mnie usiedli Blaise z Malfoyem. Czarnoskóry mrugnął do mnie okiem i układał w dalszym ciągu piramidę z widelców. Blondyn siedzący obok niego, był najwyraźniej znużony. Oparł głowę na rękach i wpatrywał się w pozłacany talerz jakby miało się pojawić niewiadomo co. Najwidoczniej pozbyli się tych dwóch laluń, bo straciłam je z oczu.  Teraz mogłam bezkarnie przypatrywać się dość przystojnemu chłopakowi, którego poznałam na ulicach Londynu. Jego szare oczy teraz miały odcień dwóch srebrników. Nie wiem co mnie zafascynowało w nim, ale zapragnęłam go poznać. Jezu, Elena nie powinnaś teraz myśleć o przelotnych romansach! Dopiero co się rozstałaś z Damonem! Masz złamane serce! Zdusiłam w sobie depresyjne myśli, zostawiając je na noc. Postanowiłam się przyjrzeć innym ludziom. Oczywiście najbardziej gwarnie było przy stole domu Lwa. Jeden chłopak przykuł moją uwagę. Czarne włosy okalały jego głowę jak aureola, okrągłe okulary sprawiały, że wyglądał na kujona,a do tego zielone oczy...Takie same jak Stefana....Coś w sercu mnie zakuło na myśl o młodszym Salvatore. Lecz czasu nie cofnę. Stało się to co miało się stać. Rzuciłam wzrokiem również na stół nauczycielski. Na honorowym miejscu siedział starszy mężczyzna, gdzieś pod 80-tkę z długą, białą brodą. Zapewne to był ten słynny, owiany legendami Albus Dumbledore. Obok niego siedziała sędziwa matrona, lecz pełna energii Minerva McGonagall. Potem ubrany od stóp do głów na czarno (zupełnie jak jakiś nietoperz) Severus Snape, nauczyciel eliksirów. Miał coś w sobie, nie powiem. Powierzchowność miał niezbyt przyjemną, aparycję obrzydliwą, lecz posiadał to coś co przyciągało dziewczyny jak lep na muchy. Haczykowaty nos, tłuste włosy oraz cienkie usta i twarz obstrzona bliznami sprawiały, że człowiek nabierał szacunku do tego Mistrza Eliksirów. Charakter - niezbyt miły. Pozostali nauczyciele to: prof. Flitwick gawędzący z prof.Sprout, półolbrzym, Hagrid wraz z nieznanym mi nauczycielem. Postanowiłam spytać o to siedzącą tuż obok Vic:
-Ej, Vic, a kto to siedzi obok Hagrida? - szturchnęłam łokciem blondynkę. Chyba zrobiłam to za mocno, gdyż chwyciła się za bok i rozmasowywała go.
-Dziewczyno, ty to masz siłę. - wybałuszyła oczy, lecz wróciła do zadanego przeze mnie pytania. - Jest to Ian Scotish, nauczyciel od obrony przed czarną magią. Zapewne nie zagrzeje tu dłużej niż rok. Zawsze tak jest. - dodała i zabrała się za jedzenie, które pojawiło się nieoczekiwanie przed nami. Ja jednak zatopiłam się w myślach. Skądś znałam tą twarz... Tylko skąd?  W końcu poddałam się i wbiłam widelec w kawałek kurczaka na moim talerzu. Momentalnie straciłam apetyt. Może przez to, że jestem w obcym miejscu? Pogrzebałam chwilę w talerzu i upiłam łyk soku dyniowego. Dyrektor uderzył łyżeczką o szklankę. Wszyscy umilkli i skierowali swoje spojrzenia ku starcowi. Ten odchrząknął i zaczął przemawiać:
- Witam wszystkich nowych i "starych" uczniów! Rozpoczął się rok szkolny i na ten czas mam kilka ogłoszeń: uczniowe mają zakaz wstępu na teren Zakazanego Lasu ze względu na niebezpieczne stworzenia, w tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy oraz wcześniej 31 października - Halloween. Następna rzecz to pożegnanie siódmoklasistów na zakończenie roku i owutemy. Życzę owocnej nauki i oby wyniki były jak najlepsze. A teraz przedstawię grono nauczycielskie: prof.Minerva McGonagall - nauczycielka transmutacji, prof. Filius Flitwick - nauczyciel zaklęć, prof. Rubeus Hagrid - nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami, prof. Severus Snape - nauczyciel eliksirów oraz prof. Ian Scotish - nauczyciel obrony przed czarną magią.  W tym roku zostali nominowani nowi Prefekci Naczelni poszczególnych domów: Gryffindor - panna Hermiona Granger, Slytherin - pan Draco Malfoy, Hufflepuff - panna Hanna Abbott oraz Ravenclaw - panna Cho Chang. Spotkanie prefektów odbędzie się tuż za chwilę w gabinecie prof.McGonagall.  Najpierw prefekci niech odprowadzą pierwszorocznych do dormitoriów. Życzę dobrej nocy i do łóżek! - zakończył przemowę i zniknął za drzwiami bocznymi. Na Wielkiej Sali zapanowało wielkie poruszenie i hałasy. Uczniowie wszystkich domów stłoczyli się przy wejściu i prefekci ledwo panowali  nad tłumem. Razem z Victorią wstałyśmy od stołu i zaczęłyśmy się przeciskać przez tłum.  Przed moimi oczami co jakiś czas migały mi barwy Gryffindoru. Ludzie różnie na mnie patrzyli: od zaciekawienia po niechęć. Może uda mi się przełamać te bariery oddzielające Slytherin od Gryffindoru? Kto wie :) . Wypadłyśmy (dosłownie) na zimny korytarz. Przyniosło mi to pewną ulgę, gdyż w sali było potwornie gorąco. Otarłam kropelki potu z czoła. Sala powoli pustoszała. Gryfoni i Krukoni udali się do swoich wież, a Krukoni w stronę lochów. Ślizgoni czekali na Malfoya, który miał ich zaprowadzić na dół. Blaise stanął przede mną.
-To co, idziemy na dół? Szykuje się niezła impreza. - powiedział z uśmiechem. Uniosłam głowę, gdyż chłopak był wyższy ode mnie niemal o półtorej głowy.
-Jutro zaczynają się lekcje. - odpowiedziałam z dezaprobatą i politowaniem. Czarnoskóry chłopak tylko wywrócił oczami.
-W Slytherinie tradycją stało się to, że organizujemy huczne imprezy na początek roku. - pewność siebie, aż od niego biła. Wymieniłyśmy znaczące spojrzenia z Vic.  
-No skoro tak...- wizja wspólnego imprezowania z Blaisem wydała mi się bardzo kusząca.
-No to zapraszam Panie. - tu ukłonił się szarmancko i podstawił mi swoje ramię z zabawnie poważną miną. Wybuchłam śmiechem. Przy nim nie mogłam zachować powagi. Włożyłam dłoń w zagięcie jego ramienia. Kątem oka zauważyłam Dracona, który rzucił nam wściekłe i zazdrosne spojrzenie. Zazdrosne? Co z tym światem się dzieje...? Pokręciłam głową nieznacznie i odeszłam w stronę lochów wraz z Blaisem i Victorią.    
           

3 komentarze:

  1. Zazdrosny Draco, mrrrr... Mam nadzieje, że uwiedzie Elenę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie <3 Tak pięknie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Draco!!! <3 On musi być z Eleną.

    OdpowiedzUsuń