czwartek, 21 listopada 2013

Complications.

-Jesteś całkiem interesującą dziewczyną, Elena. - zwrócił się do mnie Draco, nachylając się. Ja na to uśmiechnęłam się. Zrobiło mi się miło. W końcu zaczął się otwierać na innych.
-Naprawdę tak uważasz, czy tylko tak mówisz, aby mi było miło? - miałam cichą nadzieję, że powie o tej drugiej opcji. Nie chciałam, aby w jakikolwiek sposób nasza znajomość została zerwana. Chłopak przybliżył się nieco.
-A jak myślisz? - szepnął, stykając się ze mną nosem. Wstrzymałam oddech. Już miałam dotknąć jego ust swoimi, gdy nieoczekiwanie usłyszeliśmy nieprzyjemny dla nas głos:
-Chłopcze, za dużo sobie pozwalasz. - odskoczyliśmy od siebie. W progu stał Damon. Wpatrywał się z wyraźną wściekłością w Malfoya. Opadłam bezradna na fotel. Wampir najwidoczniej chyba jeszcze nie zrozumiał, że do niego nie należę. Salvatore zszedł ze schodków, kierując się w naszą stronę. Ja instynktownie wstałam i zasłoniłam sobą czarodzieja.
-Odpuść sobie, Damon. - warknęłam, zakładając dłonie na piersiach. Na moim byłym nie zrobiło to wrażenia i minął mnie jakbym była powietrzem. Z przerażeniem patrzyłam jak czarnowłosy zbliża się do Malfoya i kładzie dłonie na jego szczupłych ramionach.
-A teraz zapomnisz, że ci Elena się podobała i odejdziesz jak gdyby nigdy nic. Będziesz sie uczył i nie myślał o niej ani przez chwilę. - zauroczył go i Draco jak otępiały odszedł do swojego dormitorium. Stałam zszokowana. Nic nie mogłam zrobić. Damon tak po prostu...sprawił, że zapomniał o mnie. Obrócił się ku mnie z uśmieszkiem na twarzy. Ja gapiłam się na niego i wściekłość oraz żal wzrastały i rozsadzały mnie od środka.
-Dlaczego mi to robisz? Za co mnie tak karzesz? - żal i gorycz dawały o sobie znać. Okryłam się szczelniej szlafrokiem, aby Damon nie miał za wiele do zobaczenia.
-Za to, że Cię nie mam i prawdopodobnie nigdy nie będę mieć. - rozłożył ramiona jakby to była najprostsza i najoczywistsza odpowiedź na świecie.
-Mogłeś mnie wtedy wysłuchać do końca, a nie wyrzucać z domu. - zniżyłam głos prawie do złowrogiego szeptu. Staliśmy po dwóch krańcach pokoju jak obcy zupełnie sobie ludzie, a raczej wampiry.
-Mogłem, ale teraz tego cholernie żałuję! Nie pozwolę, aby jakiś małolat mi Cię odebrał! - odpowiedział z całą mocą czarnowłosy. Znów zobaczyłam ten znajomy błysk w jego oczach, gdy mu na czymś zależało. Zmieszałam się. Mój twardy upór, aby go nie wpuszczać ponownie do mojego serca nagle jakby prysł i przepadł. Widząc zapewne moje zmieszanie, Damon podszedł do mnie i położył dłonie na moich ramionach. Przeszył mnie dreszcz. Zamknęłam oczy i upajałam się cudowną wonią bijącą od wampira. Nie zauważyłam nawet jak zbliżył swoją twarz do mojej i musnął wargami moje usta. Od razu oprzytomniałam. Odepchnęłam go od siebie.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Że co?! Myślisz, że znów tak łatwo Ci ulegnę? Grubo się mylisz w takim razie mój drogi. Zmieniłam się. Nie jestem tą małą, słodką dziewczynką. -prawie wykrzyczałam mu to w twarz i wybiegłam do dziewczeńskiego dormitorium. Wzburzenie zalewało mnie falami. Nie siląc się nawet na uprzejme wejście do pokoju, pchnęłam drzwi tak mocno, że te buchnęły o ścianę. Bogu dzięki, że dziewczyny już nie spały. Wpadłam do łazienki i zamknęłam się. Oparłam się o nie i powoli zsunęłam się na podłogę. Powinnam jak najszybciej to odkręcić. A przede wszystkim przywrócić pamięć Draconowi. Że też musiałam stać jak tępa klępa i patrzyć jak Damon niszczy chłopaka.  Spostrzegłam żyletkę leżącą na umywalce. Pewnie któraś dziewczyna musiała ją zostawić. Sięgnęłam po nią. Obróciłam nią w palcach, aż niechcący się zacięłam. Z opuszka palca błysnęła mi kropla krwi. To uprzytomniło mi, że nie zapolowałam od czasu imprezy. Westchnęłam. No tak, wyprawa do Zakazanego Lasu nie wyglądała zbyt kusząco. Powstałam. Musiałam przejść na tryb żywieniowy Stefana, bo nieco się obawiałam, że ktoś przyłapie mnie na tym jak wpijam się w czyjąś szyję. To by dopiero było! Nie chciałam już być jak Damon, już nie.
"Zachowujesz się jak Damon. Nic Cię już nie zmieni. Jesteś krwiożerczą bestią i czy tego chcesz czy nie, będziesz zawsze jak on: łaknąca krwi prosto z żyły, bawiąca się bezbronnymi ludźmi. Eleno, to już nie jesteś ty...."
Caroline miała rację. Nie zmienię tego co zrobiłam. Już nie byłam bezbronnym człowiekiem tylko gotowym do walki i przetrwania wampirem. Może taka jestem przez to, że moją przodkinią była Katherine?  Zdjęłam szlafrok i zaczęłam się przebierać. Po chwili zostało mi jeszcze uczesanie włosów. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Mogę? - Vic uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Uśmiechnęłam się do niej promiennie jakby nic się nie stało. Blondynka zgrabnym ruchem zamknęła cicho drzwi i usiadła na krawędzi wanny. Oho, przeczuwałam, że dziewczyna chce ze mną pogadać.
-Chciałam się spytać co się stało, bo słyszałam krzyki dobiegające z salonu...- zaczęła, patrząc na mnie uważnie.
-Nic się nie stało. Co niby się miało stać? - wzruszyłam ramionami. Pod maską spokoju kryły się we mnie emocje, które trudno było opanować. Victoria jednak nie dawała się tak łatwo spławić.
-Wyraźnie słyszałam twój głos i jakiegoś mężczyzny...Podejrzewam, że prof. Scotisha. - tu dziewczyna zamyśliła się. "I nie myli się." - skomentowałam to w myślach, odkładając tusz do rzęs do mojej kosmetyczki.
-Może to i on był, a może nie. - odpowiedziałam wymijająco i wyszłam z pomieszczenia, chcąc uniknąć jakichkolwiek pytań.  Blondynka stanęła za mną.
-Elly, przecież widzę. Co się dzieje? - westchnąwszy , obróciłam się ku koleżance.
-Vic, lepiej dla Ciebie jakbyś o niczym nie wiedziała. - zamknęłam temat, wracając do pakowania książek. Za niedługo miało być śniadanie, a na głodniaka nie zamierzałam iść na lekcje. Collinsówna jeszcze chwilę postała mając zapewne nadzieję, że coś ode mnie wyciągnie, lecz gdy nic takiego się wydarzyło, odpuściła sobie.  Pansy i Astoria majestatycznym krokiem minęły nas i weszły do łazienki. Irytowało mnie ich zachowanie. Takie aroganckie, wyniosłe...Żyliśmy przecież w kraju, gdzie równouprawnienie było na porządku dziennym. Ale chyba w świecie czarodziejskim to nie obowiązywało. Rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę!- zawołałam, rozglądając się za posianą gdzieś różdżką. Do dormitorium wszedł Blaise z bananem na twarzy.
-A już myślałem, że to chłopaki mają najgorszy burdel w pokoju. - rozejrzał się po naszym pokoju z udawanym przerażeniem i zgorszeniem wywołując tym mój niekontrolowany chichot. Mrugnął do mnie okiem.
-A tak przy okazji to nie wiedziałam, że możecie wchodzić do naszego dormitorium. - oznajmiłam mu pozornie obojętnym tonem. Chłopak poruszył brwiami w sugestywny sposób rozkładając ręce. To ostatecznie mnie rozwaliło i wybuchnęłam szczerym śmiechem. Ze zdziwieniem popatrzyłam na Blaise'a. Blokada wewnątrz mnie pękła i nareszcie mogłam się poczuć wolna. Bez żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego co się stało. Wreszcie mogłam popchać swoje życie na nowe tory i ku lepszemu.

2 komentarze:

  1. Grrrr... Elena jest Dracona i tylko Dracona! Idź sobie Damon!
    Nie niszcz takiej epic love <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Damon *-* Widziałam, że wkrótce się pojawi. Ale nie zrobi krzywdy Malfoy'owi, prawda? <3 :)

    OdpowiedzUsuń