niedziela, 17 listopada 2013

Applause.

-Że co, proszę? - miałam wrażenie, jakbym się przesłyszała. Jeszcze miał czelność zaproponować mi coś takiego...
-To co słyszałaś. Randka za tą nalewkę. - uśmiechnął się perfidnie. Chciałam zetrzeć mu ten uśmieszek z tej jakże przystojnej twarzy. Podparłam się pod boki. Nie mogłam mu dać satysfakcji. To nie on będzie górą, tylko ja. Odwzajemniłam uśmiech. Zaskoczyło go to. Zbliżyłam się na odległość pięści.
-Randka za nalewkę....- odpowiedziałam przesłodzonym głosem, starając się go urobić jak najbardziej. Ten był pod wrażeniem moich umiejętności w zdobywaniu chłopaków. Położyłam dłonie na jego torsie i zatrzepotałam rzęsami. -Drrracusiu....- zaakcentowałam literę 'r'. Chłopak przełknął ślinę. Jeszcze chwila, a zdobędę nalewkę bez randki. Już miał coś odpowiedzieć, lecz przerwał nam lodowato zimny głos naszego opiekuna:
-Zamierzacie tam stać i migdalić się czy będziecie z łaski swojej pracować? - cofnęłam się na te słowa, trzeźwiejąc. Wyrwałam flaszeczkę cennego płynu z dłoni blondyna i obróciłam się,aby odejść do mojego stanowiska, które dzieliłam z Deanem Thomasem i Seamusem Finniganem. Smok chwycił mnie za ramię i szepnął do ucha:
-Jutro, o 17 przed Głównym Wejściem. Nie spóźnij się, bo tego nie lubię. - jego uchwyt zelżał i odszedł w kierunku Blaise'a, Pansy i Astorii. Prychnęłam. Czy zawsze musiał stawić na swoim? Rozpuszczony jedynak, ot co. Siadłam na stanowisku i w skupieniu wykonywałam czynności opisane w przepisie. Pokroiłam dokładnie korzeń asfodelusa i wrzuciłam go do kociołka. Zabulgotało. Spięłam w między czasie włosy, które zbytnio przeszkadzały mi w sporządzeniu wywaru. Szara mgiełka unosiła się ponad moim i innymi kociołkami przez co było nieznośnie gorąco. Myślałam, że zaraz się tu ugotuję. Odpięłam nieco bluzę i zakasałam rękawy. Chłopaki z mojej "eliksirowej drużyny" patrzyli na mnie z ciekawością.
-Jestem ubrudzona? Mam coś na nosie? - starałam się jakoś ich zachęcić do współpracy, bo ich gapienie się na mnie nie przynosiło jakichkolwiek efektów. Gryfoni oprzytomnieli i z zapałem zaczęli szykować składniki do wywaru, który powoli przybierał barwę bladej czerwieni. Jeszcze tylko zamieszać odpowiednio i eliksir będzie gotowy. Oparłam się o oparcie krzesła, obserwując innych przy pracy. Nie było to łatwe, zważywszy na to, że w sali było pełno pary. Włosy Hermiony stały w każdym możliwym kierunku. Wyglądała zabawnie, bardzo zabawnie. Harry skupiony na tym co robił oraz Ron, który nie kumał nic, a nic. Nie musiałam nic robić, tylko czekać. Pracę przerwał dzwonek.
-Ci, co skończyli proszeni są o pozostawienie probówek z wywarem na moim biurku. PODPISANE. - podkreślił ostatnie słowo Snape, nadal coś kreśląc swoim piórem. Wlałam zawartość swojej mikstury do probówki i zakorkowałam ją. Pewnym krokiem podeszłam do biurka nauczyciela i ostrożnie postawiłam ją.
-Będzie 'W'? - Malfoy w tym samym czasie co ja odstawił buteleczkę na stole.
-Mam taką nadzieję. - odpowiedziałam i jak najszybciej wyszłam z sali, aby nie patrzeć już na niego. Co dwa stopnie mijałam schody, aż u ich szczytu spostrzegłam promieniejącą Vic.
-Nie uwierzysz co się stało! Dostałam 20 punktów na OPCM! - zaklaskała w dłonie jak mała dziewczynka. Widać było, że nauka przynosi jej ogromną radość. Wygięłam usta w wymuszonym uśmiechu.
-Gratuluję. - pogratulowałam jej najszczerzej jak tylko potrafiłam. Kątem oka zauważyłam, że Draco wychodzi z lochów w towarzystwie Pansy i Astorii. Gry ciąg dalszy? Proszę bardzo. Vic spojrzała na mnie zdumiona, gdy pociągnęłam ją za ramię w kierunku przeciwnym niż w tym, którym miałam mieć następną lekcję.
-Coś się stało? - spytała mnie, gdy znajdowałyśmy się w bezpiecznej odległości od pozostałych Ślizgonów i Gryfonów. Znalazłyśmy mały, przytulny kącik, gdzie nikt nie mógł nas znaleźć. Streściłam jej moją słowną przepychankę z Malfoyem na eliksirach.
-Czy to nie romantyczne? - westchnęła rzewnie i zrobiła rozmarzoną minę. Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Czy ona postradała zmysły? Ja i Malfoy?! Wolne żarty...
-Nawet tak nie żartuj...- odgarnęłam zbłądzony kosmyk za ramię. Przez moje myśli to nie przeszło...O nie, nie. Blondynka przewróciła oczami.
-Nigdy nie mów nigdy...- wzruszyła ramionami, uśmiechając się przy tym zalotnie. Po wczorajszej balandze nie widać było ani śladu. Promieniała po prostu swoistym szczęściem.
-A ty i Blaise? Wczoraj świetnie się dogadywaliście. - zmieniłam temat i ukierunkowałam go na jej relacje z Diabłem. Ta, tak jak się tego spodziewałam dziewczyna spłonęła ogromnym rumieńcem.
-Diabeł jak Diabeł...Zmienny jest. - spuściła głowę. Oho, coś wczoraj musiało dojść między nimi. Uniosłam brew.
-Porozmawiamy o tym wieczorem,a teraz mykaj na lekcje. - dziewczyna posłusznie wstała i odeszła. Patrzyłam za nią, aż nie zniknie. Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę klasy do transmutacji. Słyszałam, że McGonagall dawała nieźle w kość. Przy klasie natrafiłam na bandę Malfoya. Ten, jak to miał w zwyczaju, mrugnął do mnie okiem. Zmrużyłam oczy. "Nie daj sie sprowokować". - powtarzałam tą myśl jak mantrę i weszłam do sali zaraz za nauczycielką.

2 komentarze:

  1. Mrrrr... Radnka Draleny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezły podrywać z tego Malfoya, świetnie to rozegrał. :D

    OdpowiedzUsuń