niedziela, 2 lutego 2014

Life Is Full Of Surprices.

-...chyba Cię kocham.-
Słowa zamarły w powietrzu wisząc nad nami jak jakieś fatum. Nie wiem, czy mnie usłyszał, ale mam nadzieję, że tak. Ścisnęłam mocniej jego dłoń.  Chłodna poświata Księżyca oświetlała nasze sylwetki. Włosy Ślizgona stały się niemal białe z blond połyskami. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie powinnam zostawiać go samego z Fredem.
-Do zobaczenia jutro. - szepnęłam i złożyłam mu wilgotny pocałunek na jego czole. Wstałam i z bólem serca opuściłam Skrzydło Szpitalne. Nie miałam siły na to, aby przesiedzieć przy nim całą noc.  Po wyjściu ze szpitala zaczęłam się włóczyć po szkole bez celu. I tak bym nie mogła zasnąć wiedząc, że Draco leży w szpitalu walcząc o życie. Moje sumienie zostało tym obciążone. Ściągnęłam niewygodne szpilki. Uff, co za ulga. Usiadłam na jakimś murku, podkulając nogi pod brodę. Nie zwracałam uwagi na dotkliwe zimno dotykające moje bose stopy. Otarłam wierzchem dłoni moje zmęczone i opuchnięte oczy. Resztki tuszu zostały mi na ręce. Oparłam się głową i mur i przymknęłam oczy. To była ciężka noc. Ciężko westchnęłam , a po policzku znów potoczyła się samotna łza. Zadrżałam, bo chłód aż bił od zimnych murów szkolnych. Było mi zimno, źle, beznadziejnie, smutno. Wyprostowałam nogi. Lodowate, przenikliwe zimno mroziło mnie aż do szpiku kości. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się równie bezradna jak dziecko.
********
-Wiesz może gdzie jest Elena? Szukałam jej cały wieczór, ale po tym jak Fred mi powiedział, że wyszła nigdzie jej nie mogłam znaleźć. - Victoria udeptywała dywan w Pokoju Wspólnym Slytherinu chodząc tam i spowrotem. Przebrana była już w zwyczajne sprane dżinsy i luźną bawełnianą koszulkę. Zmyła makijaż i związała włosy w luźną kitkę. Siedzący na kanapie Blaise popijał Ognistą Whiskey zamyślony. Jego najlepszy przyjaciel leżał w szpitalu, a on nie wiedział jak mu pomóc. W dodatku Elena gdzieś zniknęła...
-Ugh! - jęknęła bezradna Victoria, przeczesując palcami swoje włosy. Nie umiała zasnąć, gdy jej przyjaciółka być może znajdowała się w niebezpieczeństwie.
-A może tak by jej poszukać po zamku? Napewno gdzieś jest. - Blaise odstawił szklankę na stolik i wstał. Na sobie w dalszym ciągu miał rozpiętą do połowy białą koszulę, rozwiązaną muchę i wymięte w niewielkim stopniu spodnie.
-Masz rację. Ja nie wiem co tutaj jeszcze robię. Jestem zupełnie nieogarnięta. - blondynka wyciągnęła różdżkę ze spodni i wybiegła z pomieszczenia.
-Vic, czekaj! - zawołał chłopak i pobiegł tuż za nią. Po ich wyjściu, z cienia kolumny wyszła Pansy i Milicenta. Ta pierwsza uśmiechała się triumfalnie.
-Nasza kochana Elenka zaginęła. Cóż za tragedia...- skomentowała czarnowłosa pogardliwie. Potężnie zbudowana Milicenta wygięła usta w uśmiechu, choć to przypominało raczej grymas niż uśmiech.
-A co z Draco? - spytała chrapliwie Bulstrode, patrząc na Parkinsonównę. Ta nie od razu odpowiedziała. Przytknęła palec wskazujący do warg. Zawsze to robiła, gdy nad czymś intensywnie myślała.
-Jeszcze będzie mój, choć o tym jeszcze nie wie. Poza tym jego kuzynka, Charlotte zawsze mnie lubiła. Może by tak ją wezwać? - głośno zastanawiała się Pansy. Milicenta nie odezwała się. Doskonale wiedziała o kim jej przyjaciółka mówi. Charlotte Miller była najstarszą córką Richarda i Elizabeth Millerów, najbardziej wpływowych obok Malfoyów rodu czarodziejów i czarownic. Poza tym była nieziemsko piękna i żaden chłopak jej nie odmówił.
-A Astoria? Dobrze wiesz, że ona na niego leci. I nie przepuści żadnej dziewczynie, która z nim aktualnie przebywa. - starsza z dziewczyn usiadła w fotelu nieco podirytowana.
-Najlepiej jak napuścić Astorię na Elenę. Niech się pożrą nawzajem, a Draco zostanie sam. I wtedy do akcji wkroczę ja. Trzeba też jakoś skompromitować Gilbert w oczach Smoka, aż ten nie będzie chciał na nią spojrzeć. Tym akurat zajmiesz się ty. - odparła Pansy, wskazując palcem z ogromnym, różowym tipsem na Milicentę.
-Ja?! Czemu?! - oburzyła się szatynka, powstając z fotela.
-Bo obiecałaś mi pomóc. A poza tym mam coś, o czym chciałabyś zapomnieć. - Pansy uśmiechnęła się z triumfem w oczach. Milicenta zbladła. Dobrze wiedziała o czym ona mówiła.
-No już dobrze, dobrze. Co mam zrobić? - burknęła niezadowolona Ślizgonka patrząc spode łba na Pansy.
-Już ci mówię...- tu czarnowłosa zaczęła objaśniać swój diabelski plan pozbycia się Eleny z życia Draco...
*******
Victoria razem z Blaisem błądzili po niezliczonych hogwardzkich korytarzach z uniesionymi różdżkami, z których padało jasne światło. Póki co to nie znaleźli Eleny, a narazili się na przekleństwa ruchomych obrazów, które chciały spać. Stąpali cicho jakby bali się, że coś zaraz zbudzą. Po ponad godzinie poszukiwań dziewczyna chciała się poddać.
-To nie ma sensu. Zamek jest zbyt duży. Nie znajdziemy jej. - w jej głosie zabrzmiała rozpacz i zniechęcenie. Spuściła różdżkę.
-Ona gdzieś musi być. A może jest u Smoka? - zadał sobie samemu pytanie Zabini.
-Nie musicie mnie szukać. Jestem tu. - odezwałam się i wyszłam z ciemności. Victoria krzyknęła ze strachu i rzuciła się w ramiona Diabła. Ten zrobił oczy jak spodki jak mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się blado. No tak, mój widok zapewne był upiorny.
-Jezu, Elena jak mnie przestraszyłaś. Myślałam, że coś ci się stało. I...jak ty wyglądasz?! - Victoria załamała ręce nad moim wyglądem: potargane włosy stały w nieładzie, potargane, jedwabne rękawiczki, bose, wychłodzone stopy, suknia jako tako się trzymająca i rozmazany makijaż na twarzy. Powinnam zagrać w sztuce "Upiór z opery". Blondynka podeszła do mnie i uściskała mnie mocno. Poczułam zapach jej ulubionych kwiatowych perfum.
-Myślałam...myśleliśmy, że coś ci się stało...- chwyciła mnie za ramiona i odsunęła się na ich długość, uważnie mnie otaksując spojrzeniem. Blaise stał z boku i w ciemności widziałam jak się uśmiecha z ulgą.
-I odpowiadając na twoje pytanie Diable: tak, byłam już u niego. - odgarnęłam kosmyk ciemnego pukla na bok. Ledwo się trzymałam na nogach i miałam wrażenie jakby cały świat wirował. Przytrzymałam się ściany.
-Elly, wszystko okej? - Victoria spojrzała na mnie zaniepokojona. Ja zdążyłam jedynie wydukać:
-Zawołaj...profesora ....Dumbledore'a....- i upadłam na podłogę, tracąc kontakt ze światem.
-ELENA! - Blaise podbiegł do upadającej dziewczyny i chwycił ją w swoje silne ramiona. -Leć do Dumbledore'a! - krzyknął do sparaliżowanej Victorii. Ta jedynie kiwnęła i szybko pobiegła.
-Elena, nie zamykaj oczu, Elena...- szeptał do niej pospiesznie. Ja jedynie uchyliłam usta, z których popłynęła jakaś mokra ciecz. Podejrzewam, że to krew. Blaise otarł mi usta dłonią. Ta ciemność była tak kusząca, że aż chciała  zamknąć oczy i się w niej pogrążyć. Powieki samoistnie mi opadały ulegając prawu grawitacji. Po chwili nie myślałam już nic. Z oczy wypłynęły samotne łzy.

4 komentarze:

  1. Elena powiedziała ze go kocha, to znaczy nie jest tego pewna ale i tak go kocha to wiadome. Biedy Draco, głupia Pansy za kogo ona się uważa chce zniszczyć Elenke z tą Milicenta czy jak jej tam, Astoria zwątpię w nią jak uwierzy tym dwóm. Vic&Blaise ;33 no i Elena. Rozdział mi się bardzo podoba ale krótki :(.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! ale ja chcę następny :( <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty i też chcę już następny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki rozdział! *_* Przepraszam, że tak późno komentuję, miałam to zrobić wczoraj, ale zasnęłam a dzisiaj była już szkoła :/ Szkoda, że taki krótki :( Ale wytrzymam i poczekam do następnego :D Oby pojawił się szybko :D Mam nadzieję, że plan Pansy nie wypali chociaż w pewnym stopniu XD Ale to już Twoja wena :)) Pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny, żeby kolejny rozdział był kaajabsfuewfcefihvuidshfvuwhfcsiojchuifhcasokjdisefhesuifhcp;shefuhwdfsefhiuewhfw równie wspaniały :D

    OdpowiedzUsuń