sobota, 22 lutego 2014

Apologize.

Tydzień później:
Ten okres czasu był dla mnie jak piekło na Ziemi. A może to Ziemia stała się dla mnie piekłem? Damon stał się milczący i nadal dręczył kołkami z werbeną. Wiedziałam, że zabrał mój pierścień i przez to nie mogłam wyjść na światło słoneczne. I tak bym tego nie zrobiła. Moje ciało stało się dla mnie ciężarem nie do udźwignięcia. W odosobnieniu spędziłam już tydzień, a mój umysł nie chciał się przestawić.  Więzienie ciążyło mnie. Pragnęłam znów być wolna, cieszyć się z tego co mam.  Otaczała mnie ciemność. Głęboka, przeraźliwie pusta ciemność. Czułam, że zaczynam powoli pękać, a pewność siebie ustępuje irracjonalnemu strachowi. Co dalej będzie ze mną i Damonem po tym co mu tydzień temu powiedziałam? Nie powinnam, wiem. Bałam  się, że jak włączę człowieczeństwo to chłopak bezceremonialnie odepchnie mnie. Spuściłam głowę w dół. Splątane włosy opadły również otaczając moją twarz.  Spieczone gardło nie pozwalało mi mówić. Napuchło od ciągłego picia werbeny, która wypalała mnie od środka. Gdy tylko przymykałam powieki, widziałam piekło.  Wciąż wisiałam na tych przeklętych, zardzewiałych kajdanach. Nie czułam już moich nadgarstków, dłoni oraz rąk, z których spłynęła krew i stały się białe. Nogi zgięły się w kolanach i jedynie te kajdany trzymały mnie w pionie. Westchnęłam cicho. Teraz obojętne mi było co się ze mną stanie. Mogę nawet umrzeć. Cisza była dla mnie ukojeniem. Od dwóch dni Damon mnie nie odwiedzał. Chyba sobie dał spokój. Albo zostawił mnie tu na pastwę losu. Kto to wie? Nie miałam siły nawet krzyknąć aby ktoś mi pomógł, bo i tak nikt by nie usłyszał. Poddałam się. Jeśli tak ma wyglądać piekło to dziękuję. Lepszego miejsca nie mogło być.
-Ona gdzieś musi tu być. - usłyszałam czyjeś szepty za metalowymi drzwiami. A może to omamy słuchowe? Uniosłam głowę i załzawionymi oczami wpatrywałam się z głupią nadzieją w drzwi.  Rozbłysło złotawe światło, a drzwi wyleciały w powietrze. Odrzuciło mnie nieco do tyłu przez co pobujałam się gwałtownie na tych przeklętych kajdanach pamiętających czasy nazizmu. Owiało mnie powietrze wymieszane z kurzem. Kaszlnęłam chrapliwie i splunęłam krwią na podłogę. Do pomieszczenia wbiegli niemal pędem Diabeł i....otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale nic nie wyszło mi z gardła. Ani jeden dźwięk. Jego platynowe włosy świecił jasno w ciemnościach. Draco.
-Draco...- wychrypiałam, patrząc na jego wstrząsniętą twarz, ale nadal przystojną. Emocje odciskały piętno na mimice chłopaka: od głębokiego szoku po ulgę i przerażenie. Podbiegł do mnie.
-Nic nie mów. Jestem tu przy Tobie. - szepnął, głaszcząc kciukiem mój policzek. Westchnęłam. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości. Wyciągnął różdżkę i szepnąwszy jakieś zaklęcie, kajdany puściły moje ręce przez co zleciałam z wysokości. Draco zdążył mnie złapać.  Wpadłam prosto w jego ramiona. Kurczowo chwyciłam się jego szyi. Krew powoli powracała do moich palców i dłoni, ale i tak czułam odrętwienie. Blaise odpiął w tym czasie kajdany wokół moich nóg. Nie mogłam nimi ruszyć. Nic. Nic nie czułam poza przeogromnym bólem całego ciała. Skrzywiłam się, gdy Draco dotknął mojej rany na brzuchu. Piekła, a z niej wyciekała krew i ropa.
-Trzeba zanieść Cię do Skrzydła Szpitalnego. - na ten widok Malfoy zbladł i spojrzał na moją twarz. Wygięłam usta w lekkim uśmiechu. Cierpienie utrwalało mnie w przekonaniu, że piekło jeszcze nie nadeszło. Żelazna obręcz wokół mego serca rozerwała się i pękła. Gorące łzy wypłynęły mi z oczu, kapiąc na podłogę.
-Wybacz mi...nie chciałam...- głos mi się załamał. Draco powinien mnie znienawidzieć za to co zrobiłam i za to kim jestem. A tak to uratował mnie i się mną nie brzydzi. Dotknęłam jego nadgarstka.
-Już dawno Ci wybaczyłem...- przyłożył czoło do mojego. Jego ciepły oddech owionął moją twarz. Łzy coraz szybciej wypływały mi z oczu.
-Nie mam prawa istnieć. - wyszlochałam, wtulając się w jego tors. Do bólu fizycznego doszedł ból psychiczny, który był najgorszy.
-Nie mów tak. Życie to jest najpiękniejszy dar jakikolwiek dostałaś. A przy okazji...kocham Cię, słyszysz? I nigdy Cię nie opuszczę. Nigdy. Na zawsze razem. - szeptał mi do ucha, a ja go słuchałam oczarowana. Pomimo wszystko kochał mnie...
-Ale...ja jestem nieśmiertelna...- zaczęłam, przymykając oczy, starając się nie poruszyć, aby nie czuć bólu. Niektóre rany zaczęły się goić.
-A ja śmiertelny i przy okazji czarodziej. Coś się zrobi, abyśmy byli razem na zawsze, Eleno. - pocałował mnie w czoło, a ja przytuliłam się do niego.
-Nieśmiertelności nie da się cofnąć. - mruknęłam, gdy podnosił mnie z ziemi.  Spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
-Zobaczymy. - i uśmiechnął się do mnie z ulgą. Po chwili obraz zamazał się i straciłam przytomność odlatując w ciemność.
**********
Victoria siedziała na swoim ulubionym parapecie na najbardziej odludnym miejscu w Hogwarcie. Oparła swoją blond główkę o kolana i rozmyślała: o tym jak przekreśliła za jednym razem przyjaźń z Eleną, która była dla niej jak siostra, o jej "przyjaźni" z Pansy i Milicentą. Wzdychnęła. Po co dała się wplątać w te całe manipulacje? Założyła z roztargnieniem kosmyk blond włosów za ucho.  Żałowała tego co się wydarzyło. Chciała, żeby było tak jak dawniej. Niestety zaprzepaściła swoją znajomość z Eleną i Draco, a przede wszystkim z Blaisem. Tym słodkim, dowcipnym chłopakiem, z którym wiele ją łączyło. Przezroczyste krople słonawego płynu potoczyły się po rumianych policzkach dziewczyny. Ukryła twarz w zielonkawej sukience i załkała. Straciła wszelkie szanse na miłość chłopaka. Po tym jak się zachowała to powinna zamknąć się w dormitorium i nie wychodzić z niego do końca roku szkolnego.
-Wszystko w porządku? - usłyszała nad sobą znajomy głos. Uniosła głowę, a nad nią stał nie kto inny jak Blaise. Miał zmarszczone brwi i smutną minę. W jego oczach kryła się nostalgia. W głębi duszy nadal miał nadzieję, że dziewczyna się opamięta i do niego wróci.
-Tak, tak. - spuściła nogi na dół i otarła łzy ręką.  Ponownie spuściła głowę, bo nie umiała mu spojrzeć w oczy po tym co zrobiła. Blaise westchnął cicho i usiadł tuż obok niej.
-Co z Eleną? Znaleźliście ją? - spytała, patrząc mu prosto w oczy. W głębi duszy nadal się o nią martwiła.
-Tak. Jest w nienajlepszym stanie. Draco odniósł ją do Skrzydła Szpitalnego. - odpowiedział zdawkowo, patrząc się tępo przed siebie.
-Gdzie ją znaleźliście? - ponownie zadała pytanie, czując jak niepokój w niej rośnie.
-W piwnicach szkolnych. Była zamknięta w jednej z cel. - potarł sobie brodę Blaise.
-W piwnicach?! To kto ją tam zamknął?! - zawołała zszokowana dziewczyna. Nie mogła pojąć jak ktoś mógł zrobić Elenie coś takiego. Przecież nikomu nic nie zrobiła.
-Wiesz, nie to mnie zastanawia. Intryguje mnie jeden fakt: czemu po takich torturach ona jeszcze żyje? Jej rany w błyskawicznym tempie się goją co jest nienormalne jak na człowieka. - zmarszczył brwi, intensywnie nad czymś myśląc. Victorię rozczuliły nieco zmarszczki na czole chłopaka. Dotknęła je palcem.
-Co ty robisz? - ręka blondynki znieruchomiała w powietrzu. Zarumieniła się i spuściła wzrok.
-Nic takiego. Przepraszam. - wybąkała przeprosiny i schowała dłonie do kieszeni jej dżinsowej kurteczki.
-Nie masz za co. - Blaise pogłaskał Victorię po policzku i delikatnie obrócił jej twarz ku niemu. Jej błękitne oczy wpatrywały się w niego ze smutkiem i uwielbieniem zarazem. Usta w kolorze malinowym rozchyliły się. Czas jakby się zatrzymał dla nich.
"Turn around, every now and then I get a little bit lonely and you're never coming around. Turn around, every now and then I get a little bit tired of listening to the sound of my tears."
Twarz chłopaka zbliżyła się do twarzy dziewczyny. W powietrzu unosił się zapach miłości i dźwięki przyspieszonych bić serc. Ciepłe usta Blaise'a dotknęły warg Victorii. Między nimi przeskoczyła jakaś iskra. Ślizgonka rozpłynęła się pod wpływem pocałunku, na który tak długo czekała. Jej serce biło niczym gołąbek: chciało się wydostać na zewnątrz. Objęła szyję chłopaka i przyciągnęła go do siebie. Tego pragnęła. Zapomnienia o codziennych problemach, rozterkach.  Wplotła smukłe palce w kruczoczarne włosy Blaise'a, który nie oponował przeciw jej czułościom. Mimo, że miał wrażenie, że to tylko chwila zapomnienia, odskocznia od szarej codzienności to i tak cieszył się każda chwilą spędzoną w towarzystwie ukochanej dziewczyny. To Victoria była dla niego powietrzem dzięki któremu oddychał. To ona trzymała go przy życiu. To ona była sensem jego życia. Smakował ten pocałunek, który był słodki i namiętny zarazem.
-Kocham Cię, Victorio. Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał na jednym wdechu Blaise, przystawiając swoje czoło do jej. Oddech miał przyspieszony, a policzki lekko zarumienione. Dziewczyna znieruchomiała. Diabeł totalnie ją zaskoczył. Odsunęła się nieco i popatrzyła w jego błyszczące, czarne oczy.
-Jesteś pewien, że tego chcesz? - spytała podejrzliwie, poprawiając swoje blond loki.
-Czy jestem pewien? Jasne, że tak! - wykrzyknął uradowany chłopak całując dziewczynę po rękach. Blondynka zawahała się. Była nim zauroczona, ale czy to była miłość?  Wstała z murku.
-Muszę się zastanowić. Przepraszam...- cofnęła się i czym prędzej uciekła od niego korytarzem. Blaise siedział jak ogłupiały i patrzył aż sylwetka dziewczyny znika za rogiem.
-Czy ona kiedykolwiek mnie kochała? - spytał sam siebie, nie oczekując odpowiedzi. Cisza była na to wystarczającym dowodem. Samotna łza błysnęła mu na policzku. Stał sam na korytarzu ze złamanym sercem. Dobrze wiedział co oznaczała odpowiedź Victorii: 'nigdy cię nie kochałam, wybacz.' Tylko czemu nie powiedziała mu tego wcześniej? Teraz było już za późno. Był bezwarunkowo i nieodwołanie zakochany w Victorii Collins.

5 komentarzy:

  1. OMFG !!! <3 Elena i piekło no nie wiem xd według mnie dobrze jej to zrobiło :3 wgl Draco i Blaise *badass* <3 Dralena forever <3 Draco na prawdę ją kocha i to się liczy mam nadzieję, że Elena nie zrobi czegoś głupiego :/ szkoda, że Damon się nie pojawił :/ i jeszcze wisienka na torcie - Vic i Blaise <3 normalnie się rozpływam :') tylko oczywiście Vic nie jest pewna :( ale przynajmniej zmądrzała i nie zadaje się z mendami ( w końcu Elena wszystkie wypleniła xd ) bardzo się cieszę :') oby tylko odpowiedź Vic nie będzie brzmiała jak ta co sobie Blaise dopowiedział :/ wierzę w nich <3
    znowu się rozpisałam xd ehh.. <3
    świetny rozdział i jak zawsze czekam na więcej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to było słoooooooodkie! *_* Uroczo! Draco taki kochany <3 I Elena! *_* Para idealna *_* Miałam motylki w brzuchu! To było takie wspaniałe! Że Draco uratował Elenę <3 Blaise i Victoria!!!!!!!! Awwww! *_* Dlaczego to się tak musiało skończyć? :( Czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Mój Boże! *-*
    Zacznę od początku!...
    Co ten Damon wyprawia?! Czemu nie może pogodzić się z tym, że Elena woli Stefana? No na serio go nie woli, ale jako dojrzały facet po 160-tce, mógłby to zrozumieć. XD Ach... I tak go kocham! :'3
    Biedna Elena! Tyle kołków! Tyle werbeny! I jeszcze nie ma pierścienia! Mam nadzieję, że Damon jednak okaże trochę serca i jej go odda! :o
    To wyznanie Draco... Coś pięknego. Szczęściara z Eleny <3 Wzruszyłam się <3
    A Blaise'owi to współczuję! Niech Victoria się zdecyduje! On się tutaj otwiera, a ona sobie odchodzi! I do tego Zabini jeszcze płacze! No rozczuliłaś mnie tym! :'( *.*
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni, czyli Draco i Elena stworzą szczęśliwą parę, tak samo jak Blaise i Victoria oraz... Damon zrozumie i... Odejdzie do mnie :') Och i Ach! *-*
    ...
    Ten rozdział był cudowny. LOVE IT :*
    Czekam na kolejny *0*
    Pozdrawiam i weny! <3
    Twoja Eveneth.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej! Przepraszam, że tutaj, ale nie masz takiej zakładki jak "Spam" :3
    Dodałam nową miniaturkę :D
    believe-in-impossible-feelings.blogspot.com :)
    Zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń