sobota, 21 grudnia 2013

I Don't Look Down.

Ciemność. Głęboka ciemność pochłaniała mnie coraz bardziej zgniatając moje martwe serce. Czyżbym była w piekle? Moją skórę pokryły kropelki potu i czegoś w rodzaju wody. Szłam przed siebie, widząc tylko mgłę, która opatulała mnie zewsząd. Moje nogi zanurzyły się w cieczy przypominającej błoto. Błoto? Spojrzałam w dół. Stopy uwięzione zostały w żelaznych kajdanach. Spowrotem uniosłam zmęczony wzrok do góry. Przede mną rozpozcierała się szeroka przestrzeń. Przymknęłam oczy. W oddali słychać było wiejący wiatr, który niepokojąco szybko zbliżał się do mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści i poddałam się temu wiatrowi, który wyrzucił mnie w powietrze jak szmacianą lalkę. Nareszcie poczułam się wolna. Dryfowałam w powietrzu, nie myśląc już o niczym. Unosiłam się nad powierzchnią ziemi w stanie nieważkości. Lecz potem nastała jasność i nie widziałam już nic.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powoli otworzyłam powieki. Przez chwilę obraz był zamazany, lecz odczekałam kilka sekund i znów widziałam ostro i wyraźnie. Uniosłam głowę. Zmarszczyłam brwi. Ostatnie co pamiętałam to to, że leżałam w błocie przed szkołą, a teraz znajdowałam się w zupełnie innym miejscu. Pod palcami wyraźnie czułam jedwab. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Byłam w czyjejś komnacie, to pewne. Rozejrzałam się. Pokój był przyciemniony tak, że świeciły się tylko świece porozstawiane po całym pomieszczeniu. Meble były utrzymane w kolorze czarnym tak samo jak bukiet róż stojących w wazonie. Rama zdobiona bogato w róże przywoływała na myśl posłanie księżniczki, ale tak nie było.  Powoli wstałam. Nigdy nie znalazłam się w takim miejscu. Rozmasowałam sobie kark. Chyba długo byłam nieprzytomna. Przełknęłam głośno ślinę. Teoretycznie jako peripeuvre nie powinnam się niczego bać, ale jednak coś mi zagrażało. Stanęłam w pozycji obronnej.
-Powinnaś leżeć. - usłyszałam z kąta pokoju. Z cienia objawił mi się Damon w całej okazałości. Zesztywniałam. Nie spodziewałam się już po nim niczego dobrego.
-Wypuść mnie stąd. - syknęłam, zaciskając dłonie. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie przetrzymywał wbrew mojej woli. Magia wzrosła i czułam jak płynie wraz z krwią.
-Najpierw musisz wypocząć. Niedobrze się stało, że jesteś peripeuvre. - chłopak uważnie mi się przyjrzał, jakbym była jakimś królikiem doświadczalnym. Zmrużyłam oczy.
-Jestem tym kim jestem i nie naprawisz mnie jak zepsutą zabawkę! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz. Włosy zawirowały mi wokół głowy, a oczy rozbłysły srebrnym blaskiem. Wampir cofnął się przerażony. Ja również sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Moje ciało zupełnie przestało mnie słuchać. Uniosłam się parę centymetrów nad podłogą wyłożoną drogim dywanem. Zaczęłam się niekontrolowanie trząść.
-D-damon....- wyjąkałam wystraszona tym wybuchem mocy. Salvatore jednak stał w miejscu jak słup soli i jego oczy zrobiły się jak dwa spodki. Moc już powoli opuszczała moje ciało. Runęłam jak worek kartofli na podłogę. Powieki zrobiły się cięższe i nastała ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-To nie tu, to nie tu. - mruczał pod nosem Draco przechodząc między regałami z księgami o tytułach czasami tak strasznych, że chłopak szybko przebiegał wzrokiem i natrafiał na inne. Musiał znaleźć przyczynę tak nagłego osłabienia Eleny. Z tego co czytał nocami o wampirach, to te istoty żywiły się krwią ludzką i były nieśmiertelne. Wziął do ręki starą, zakurzoną księgę. Otworzył. Papier zaszeleścił pod jego palcami. Uwielbiał zapach starych ksiąg oraz papieru. Zatracał się i zapominał o całym bożym świecie. Księgi według niego posiadały wiele tajemnic do odkrycia. Wystarczy chcieć je odkryć. Przysiadł na parapecie, przeglądając księgę o najczarniejszej magii na świecie. Teoretycznie nie powinien mieć dostępu do tego typu ksiąg, ale dzięki swojemu urokowi osobistemu, pani Pince wpuściła go bez żadnych wymówek.
-Draco Malfoy w bibliotece. Cóż za rzadki widok. - usłyszał zza swoich pleców dobrze znany mu głos. Nie musiał się odwracać, aby zobaczyć właściciela tego głosu. Ron Weasley. Rudzielec. Król Weasley.
-Bynajmniej. - odpowiedział, zajęty przeglądaniem księgi niż rozmową poniżej jego poziomu z Gryfonem. Rudzielec od zawsze go irytował, a to uczucie spotęgowało się, gdy Ślizgon zaczął chodzić z Hermioną. Weasley przyczepił się do niego jakby miał największe prawo do Gryfonki. A prawda była taka, że Granger sama pakowała mu się do łóżka jak większość dziewczyn z Hogwartu. Teraz był wolny od wszelkich zobowiązań wobec przyjaciółki Rudzielca. Nie musiał się użerać z bandą Złotej Trójcy Hogwartu. Mógł chodzić własnymi ścieżkami. W sumie dobrze się stało, że zerwali ze sobą. Notorycznie na każdym kroku czyhały na niego podejrzliwe spojrzenia Gryfonów.  Męczyło go to. Do teraz.  Wziął księgę do ręki i już chciał wyjść, gdyby nie ciało Rona blokujące mu przejście. Powstrzymał się przed westchnięciem i wywróceniem oczu do góry.
-Dasz mi przejść? - spytał go z przymkniętymi oczami. Gdyby był tym kim był wcześniej, to rudowłosy leżałby bez życia na zakurzonej podłodze biblioteki. Ten jednak stanął w pozycji 'sumo'.
- A jak nie to co? - odpowiedział wyzywającym tonem. Draco uśmiechnął się do siebie w swój malfoyowski sposób. Podszedł do niego. Ron może i był wyższy od Malfoya, ale ten drugi nadrabiał szybkością i siłą. Z kieszeni wyciągnął różdżkę tak, aby Weasley tego nie zauważył.
-To zobaczysz do czego jestem zdolny. - szepnął złowrogo, patrząc z satysfakcją w rozszerzające się ze strachu  źrenice  Rona. Końcówkę różdżki przytknął mu do gardła. -A teraz odejdziesz, bo nie ręczę za siebie. - Weasley obrócił się i wybiegł jak oparzony. Ślizgon z szerokim uśmiechem to obserwował. Otrzepał ręce o spodnie, mrucząc, że będzie musiał je uprać. Sięgnął po leżącą na podłodze księgę i czmychnął z biblioteki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Victoria siedziała otępiała na kanapie w salonie wspólnym Ślizgonów. Twarz cała opuchnięta, a oczy nosiły ślady, że ich właścicielka płakała. Włosy w nieładzie sterczały na wszystkie strony jakby dziewczyna chciała je wyrwać z głowy. A wewnątrz czuła kompletną i totalną pustkę. Na własne oczy widziała jak Elena, jej jedyna dobra koleżanka, można powiedzieć ba! nawet przyjaciółka leżała bez życia na podłodze w kałuży wody. Blondynka schowała twarz w dłoniach. Siedziała tu bezradna i nie wiedziała jak pomóc przyjaciółce. Przez te 1,5 miesiąca zdążył się zżyć ze sobą i zaprzyjaźnić. Przymknęła powieki spod których wypłynął potok słonych łez niejednych tego dnia. Była sama pośród głuchej ciszy, która zalegała wokół niej.  Drobinki kurzu tańczące w powietrzu lekko drgały i lśniły. Swobodnie opadła na poduszki i cicho westchnęła. Zapatrzyła się w jeden punkt na suficie.  Czas jakby dla niej stanął w miejscu. Najbardziej z tego co się wydarzyło to zdziwiła ją reakcja Draco. Zanim zaczęła płakać to zauważyła strach i przerażenie w oczach, które sparaliżowało całe jego ciało. Przeczuwała, że Elena i Draco są sobie przeznaczeni i że prędzej czy później będą razem. Otarła suche, lecz napuchnięte oczy i wstała z kanapy. Otrzepała swoje spodnie. Podniosła głowę, gdy usłyszała kliknięcie w przejściu do salonu.  Uspokoiła się, gdy zobaczyła, że to tylko Blaise. Chłopak oparł się o kamienną kolumnę, patrząc na nią z troską.
-Wszystko okej? - spytał, podchodząc do niej bliżej. Dziewczyna zadrżała i otuliła się ramionami. Diabeł zbliżył się i przytulił zaskoczoną i podłamaną dziewczynę do siebie.  Ucałował ją delikatnie w czubek głowy. -Wszystko się ułoży. Elena żyje. - szepnął, mocniej przyciskając ją do piersi. Victoria nieco się uspokoiła w ciepłych i muskularnych ramionach Blaise'a. To on, prócz Eleny, doskonale ją rozumiał i wspierał. Nie to co inni Ślizgoni: wiecznie napuszeni i walczący o pozycję samca alfy.
-Obyś miał rację. - głos Victorii został przytłumiony przez szatę chłopaka, w którego się wczepiła jak mała dziewczynka.
-Ja zawsze mam rację. - tu Blaise wygiął usta w uśmiechu. Collinsówna uniosła głowę i spojrzała w jego brązowe, niemal czarne oczy.
-Dziękuję.- wyszeptała z wdzięcznością w głosie i spowrotem wtuliła się w niego.
-Nie ma za co. - odpowiedział, głaszcząc ją po plecach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powoli wracała mi przytomność i pełna świadomość tego co się wokół mnie dzieje. Nadal znajdowałam się w komnatach Damona, skąd (takie miałam wrażenie) nie było wyjścia. Pomieszczenie  poprzykrywane burgundowym jedwabiem, a wszystko tonęło w mroku i blasku świec. Super, mega romantycznie. Ale na mnie to już nie działało. Już nie. Zmieniłam się przez te cztery miesiące i na nowo odkrywałam samą siebie. Powoli wstałam z podłogi.  Trochę kręciło mi sie w głowie, ale to pewnie przez ciężki zapach kadzideł unoszący się w powietrzu. Przytrzymałam się stołu i krokiem "pijaka" ruszyłam w stronę drzwi, które zamajaczyły mi przed oczami. Jęknełam cicho, gdy coś wbiło mi się w brzuch. Dotknęłam go i poczułam pod palcami mokrą ciecz. Krew. Oraz coś drewnianego. No tak. Kołek. Z głośnym plaśnięciem wyciągnęłam go z brzucha i odrzuciłam na bok. To jeszcze bardziej mnie osłabiło i sprawiło, że nogi miałam jak z waty. Otworzyłam jednak drzwi i wybiegłam na tyle szybko na ile mi siły pozwalały. Biegłam korytarzami, nawet nie patrząc gdzie biegnę. Ten zamek miał tyle zakrętów i korytarzy. Trzymając się za krwawiący brzuch dotarłam do ruchomych schodów. Przed oczami obraz zamazywał mi się i pojawiał się podwójnie. Osunęłam się po ścianie.
-Elena! - usłyszałam za sobą, lecz nie popatrzyłam kto biegnie w moją stronę. Raz, dwa, trzy...liczyłam ile kroków mu zajmuje dojście do mnie.  -Elena...- głos odezwał się tuż przy moim uchu. Uniosłam głowę i ujrzałam Dracona jak schyla się ku mnie z księgą pod pachą. Chłopak odgarnął mi włosy z policzka, przy okazji go muskając palcami. Westchnęłam cicho. Jego zapach tak mnie pociągał i stawał się jedyną rzeczą dla której nie powinnam oddawać się ciemności.
-Draco...- wychrypiałam, wyginając wysuszone usta w lekkim uśmiechu.
-Nic nie mów. Jestem przy Tobie. - odpowiedział łagodnie, patrząc na mnie w jakim jestem stanie. Ja mogłam zamknąć oczy i zostać uniesioną w powietrze przez rycerskie ramiona Ślizgona. Wtuliłam się w niego i nawet nie wiedząc kiedy, zasnęłam.

2 komentarze:

  1. Super :* Uwielbiam to opowiadanie :) Draco&Elena- best parring ever! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Victoria i Blaise *.* Ooooch... jacy oni słodcy. Ron mnie denerwuje, a Damon jeszcze bardziej! Grrr... Ja chcę pocałunek Draleny <3

    OdpowiedzUsuń