sobota, 14 grudnia 2013

Kiss Me.

-Elena, Elena. - poczułam czyjeś szturchnięcie. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą szmaragdowozielone oczy Harry'ego. Przetarłam oczy i wróciłam do pozycji siedzącej.
-Długo już tu stoisz? - ziewnęłam, ogarniając jednocześnie moje nieznośne włosy. Chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Wystarczająco, aby przypatrzeć się Tobie jak śpisz. - odpowiedział z lekkim uśmiechem błądzącym po jego ustach. Wygięłam usta ku górze. Chwyciwszy jego dłoń zeskoczyłam z murku.
-To co idziemy? - spytałam go, gdy podeszliśmy do drzwi. Harry jednak zatrzymał się i rozejrzał.
-A gdzie Victoria? Miała przecież z nami iść. - zaczął ostrożnie. Na korytarzu poza nami były jeszcze cztery osoby.
-Rozmyśliła się. - skłamałam. Tak naprawdę nie wiedziałam, gdzie się podziewała moja koleżanka. Odkąd wybiegłam z lochów, ona nie przyszła. - A twoi przyjaciele gdzie są? - zmieniłam pospiesznie temat. Zmarszczka, która pojawiła się na czole chłopaka znikła.
-Ron jakoś zdołał się wykaraskać od korepetycji z Hermioną. - zaśmiał się. Jego śmiech przypominał mi do złudzenia charczenie psa. - Zaraz powinien tu być. - dodał, patrząc na swój magiczny zegarek. Dostał go w prezencie od rodziny Weasleyów na zeszłoroczne święta. No nie. Ron. Odkąd tu przyjechałam niezbyt się polubiliśmy. Hermiona jakoś mnie znosiła i czasami pomagała w lekcjach, ale Rudzielec jakby dostał alergii. Mijał mnie szerokim łukiem na korytarzu. Usłyszeliśmy czyjeś kroki na schodach. Oboje spojrzeliśmy w tym samym kierunku. Ze schodów schodzili Diabeł i Smok. Oboje nienagannie ubrani w czarne ubrania: Diabeł - luźne spodnie i czarne adidasy do tego czarny kardigan, Draco - czarny garnitur podkreślający jego sylwetkę i muskulaturę. Po królewsku zeszli na dół. Moje i blondyna oczy zetknęły się w tym samym czasie. Chłopak zatrzymał się.  Czas jakby stanął w miejscu. Wszystko co nas otaczało zbladło i znikło. Po pewnym czasie spuściłam wzrok i chwyciłam Harry'ego za rękę, co go nieco zdezorientowało. Z największą godnością na jaką było mnie stać, uniosłam głowę do góry i wyszłam z Gryfonem z budynku. Ostatnia rzecz, którą zarejestrowałam to pełen zazdrości i żalu wzrok przystojnego blondyna.
W międzyczasie:
Mystic Falls (USA).
Pewna młoda blondynka stukając obcasami swoich niebotycznie wysokich szpilek przemieszczała się w dość szybkim tempie. Celem jej odwiedzin była rezydencja Salvatore'ów. Właściwie mieszkał w nim tylko Stefan odkąd Elena i Damon wyjechali do Londynu. Jeszcze tylko kilka metrów...W dłoni ściskała kartkę papieru, która była już bardzo zmięta. Stanęła tuż przed drzwiami, wzięła głęboki wdech i uniosła rękę. W tym samym czasie drzwi się uchyliły i stanął w nich Stefan. Jednak to nie był ten sam chłopak, którego poznała przed dwoma laty: włosy potargane, szczęka nosiła ślady zarostu, a oczy stracił blask i zmatowiały. Dziewczyna spojrzała na niego zmartwiona.
-Wszystko okej? - spytała cicho jakby obawiając się wybuchu z jego strony. Ten jednak ustąpił jej miejsca i pozwolił wejść do środka. Wampirzyca przekroczyła próg i weszła prosto do obszernego salonu. Nic tu się nie zmieniło odkąd tu ostatnio była. Kiedy to było? Czas leciał jak nieubłagany. Stefan dołączył do swojej przyjaciółki i usiadł na kanapie, która z jękiem ugięła się pod jego ciężarem. Przeczesał palcami swoje włosy, a potem ukrył twarz w dłoniach. Caroline uklękła tuż przed nim.
-Stefan , wiem jak Ci ciężko, ale Elena odeszła i już nie wróci. - wampir na jej słowa odsłonił twarz. W dalszym ciągu nie pogodził się z tym, że Elena - jego światło, jego sens życia rzuciła go dla Damona - mrocznego, złego brata, który zawsze dostawał to co chce. Na dokładkę okazało się, że Kol zahipnotyzował Elenę, która stała się wobec niego uległa jak baranek. Do dziś pamiętał jak przed dwoma miesiącami Damon wybuchł tak, aż dom zatrząsł się w posadach. Brunetka pospiesznie spakowała się i wybiegła. I do tej pory się nie odezwała ani nie pokazała.
-Trzeba mieć nadzieję, a ja ją jeszcze mam. Ona wróci, zobaczysz. - determinacja błysnęła w jego oczach. Nadal ją kochał i chciał odzyskać za wszelką cenę, nawet jeśli Damon miał na tym ucierpieć. Forbes jedynie westchnęła. Szczerze współczuła swojemu przyjacielowi.  Był przy niej, gdy Tyler z nią zerwał i wyjechał z miasta. Teraz czas na spłatę długu. Usiadła obok niego i objęła ramieniem. Poczuła delikatną woń wody kolońskiej i burbonu, którym ostatnimi czasy się raczył.
-Właśnie w sprawie Eleny tu przyszłam. - szepnęła przerywając milczenie. Stefan ożywił się nieco i wpatrzył się w nią swoimi szmaragdowozielonymi oczami.
-Dostałam maila od Klausa, że został zaproszony na Bal Bożonarodzeniowy do Hogwartu i że on sam tam nie może się udać. Napisał, że mogę skorzystać z zaproszenia. Trzeba tam przyjechać razem z osobą towarzyszącą. Pomyślałam o Tobie...- przy ostatnim zdaniu zawahała się. Pierwsza myśl jaka jej do głowy wpadła to  czy aby Pierwotny nie robi sobie z niej żartów i nie pojawi się tam we własnej osobie. Wystarczająco dużo kłopotów miała przez niego i jego chorą rodzinkę.
-To ty utrzymujesz z Klausem kontakt? - uniósł brew, widząc jak na twarzy przyjaciółki pojawiły się krwiste rumieńce.
-N-no tak...- zająknęła się i spuściła wzrok zażenowana. Nie wiedziała, gdzie podziać oczy. Od czasu jej ostatniego spotkania z Pierwotnym minęły dwa miesiące. Równe dwa miesiące odkąd Klaus wyniósł się do Nowego Orleanu razem z rodzeństwem. Z początku nie mogła znaleźć sobie miejsca, czuła wszechogarniającą pustkę, ale z czasem przyzwyczajała się, że Pierwotni znikli z jej życia. Powinna się cieszyć, że wreszcie mają spokój od nich, lecz tak nie było. Wręcz przeciwnie. Po śmierci Kola nie umiała spojrzeć Klausowi w oczy. Wyrzuty sumienia ciążyły nad nią jak jakieś fatum. Czy aby była szczęśliwa przebywając w towarzystwie Klausa?
W tym samym czasie:
Hogsmeade. (Wielka Brytania)
Jesienny wiatr smagał moją twarz. Przymknęłam oczy wsłuchując się w monotonny głos Harry'ego, który opowiadał mi co gdzie można kupić. Wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony świata. Przechodziliśmy obok wystaw sklepowych, które z zachwytem obserwowałam. Na niektórych piętrzyły się bloki lodowe w różnych smakach, na jeszcze jednych wisiały przepiękne suknie wieczorowe w bajkowych kolorach. Zatrzymałam się przy jednej wystawie sklepu Magiczne Wynalazki Dr. Puddifoota. Zwróciłam szczególną uwagę na mały, czarny przypominający jo-jo przedmiot. Kosztował tylko 2 galeony.  Pokusiwszy się o to, chwilę później wyszłam ze sklepu zadowolona z tym czymś w mojej kieszeni kurteczki. Ruszyliśmy pod górę w stronę knajpy "Pod Trzema Miotłami".
-Podają tam najlepsze piwo kremowe pod Słońcem. - tu chłopak oblizał się i chwycił mnie za rękę. Poczułam miły skurcz w dole brzucha. Takie coś miałam tylko jak Damon mnie całował, przytulał....I znowu ten cholerny Damon! Chyba jednak nie mogłam się odciąć od przeszłości. Włożyłam dłonie w kieszenie kurteczki i weszliśmy do gospody, uciekając przed wyjącym wiatrem. Ciepło uderzyło we mnie falą prawie zwalając mnie z nóg. Usiedliśmy przy najbardziej przytulnym stoliku w kącie sali. Stąd miałam doskonały widok na innych uczniów, którzy śmiali się, żartowali. Migały mi przed oczami ich twarze.
-Elena? - tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam jak Harry odszedł do stolika i przyszedł spowrotem wraz z dwoma kuflami kremowego piwa. Postawił je na stoliku.
-Och. Przepraszam. Zamyśliłam się. - wysiliłam się na uśmiech i upiłam łyk napoju. Starałam się odgonić od siebie niepotrzebne myśli. Liczyła się teraźniejszość, a nie przeszłość.
-Podoba Ci się w szkole czy nie za bardzo? - spytał mnie, świdrując moją osobę zielonymi oczami.
-Ogólnie jest fajnie. Nauczyciele wymagający, nawał zadań domowych...Normalka. - puściłam do niego oczko. Miło było spędzić czas z dala od Dracona i Damona, który czaił się pod postacią profesora Scotisha. Bezczelny miał nadzieję, że coś znów między nami się rozwinie. Coś zakłuło mi w sercu. A może tak? Oparłam brodę o moją dłoń. Z rozleniwieniem obserwowałam innych klientów, którzy akurat przebywali w lokalu:  podejrzane typy w zniszczonych płaszczach siedzący przy barze popijający Ognistą Whiskey, zakochane pary siedzące po kątach i obściskujące się. Na ten widok zrobiło mi się słabo i odwróciłam wzrok. W tejże chwili drzwi się otworzyły i do środka wleciało parę zeschłych liści, a potem zauważyłam jak weszło dwóch rosłych chłopaków.
-"Ślizgoni." - przemknęło mi przez myśl i upiłam łyk napoju. Harry zauważył moje spojrzenie i obrócił się. Zmarszczył brwi.
-A ten tu czego? - mruknął pod nosem, wyraźnie niezadowolony. Ja również straciłam humor. Zacisnęłam dłonie w pięści. Malfoy i Blaise. Można się było tego spodziewać. Blondyn i czarnoskóry zauważyli nas i ruszyli w naszym kierunku. Bezsilna oparłam się o oparcie krzesła.
-No witam. Znowu się widzimy. Czyżby przypadek? - wypowiedź Draco przesycona była sarkazmem i ironią. Blaise stał z boku i szczerzył się wesoło do mnie.
-Śledzisz mnie? - odpowiedziałam lodowatym tonem na jaki tylko mnie było stać. Chłopak powoli zaczął mnie irytować.
-Skądże znowu. Po prostu powiązało nas przeznaczenie. - tu Draco złośliwie rozłożył ramiona. Przymknęłam oczy, starając się wyrównać wzburzenie wewnątrz mnie.
-Draco, daruj sobie. Nie widzisz jak ona reaguje na Ciebie? - usłyszałam zmęczony głos Pottera. Otworzyłam powieki. Teraz blondyn stał opierając się dłońmi o stół. Blaise usiadł obok mnie.
-Nie gniewaj się na niego. Stałaś się jego obsesją. - szepnął mi do ucha. Uniosłam brew, zerkając na Draco, który o coś się wykłócał z Harrym.
-Obsesją? - powtórzyłam za Blaisem niedowierzając. Ja i bycie czyjąś obsesją? Skądś to znałam. No tak, byłam tak nazywana przez Klausa. "Moja mała, słodka obsesja."  Chłopak kiwnął tylko głową.
-Nie zdziw się jak zaprosi Cię gdzieś, albo na Bal. - oparł się luzacko i objął ramieniem. Poczułam się mile połechtana. Cała złość i irytacja gdzieś się ulotniły.
-Wiesz, nic mnie już nie zdoła zaskoczyć. - odpowiedziałam ze słodkim uśmiechem na twarzy. Diabeł tylko tajemniczo sie uśmiechnął. Naszą miłą konwersację przerwało walnięcie pięści Draco o stół. Podskoczyłam ze strachu. Iskierki gniewu skrzyły w oczach Malfoya.
-Nie masz prawa mnie o to osądzać! Myślałem, że już skończyłeś z tymi bezpodstawnymi oskarżeniami! - krzyknął. W gospodzie ucichło. Wszyscy obserwowali zajście między Ślizgonem, a Gryfonem. Nawet opasła właścicielka lokalu przerwała wycieranie kufla ścierką i z zaciekawieniem nas obserwowała. Harry powoli powstał. Jego zielone oczy pociemniały. Stali naprzeciwko siebie jak drapieżna zwierzyna czyhająca na swoją ofiarę.
-Czas chyba to zakończyć. - mruknął do mnie Blaise. Ja na to kiwnęłam głową i wstałam. Położyłam dłonie na ramionach Malfoya i szepnęłam:
-Uspokój się. Idziemy. - na te słowa chłopak nieco się rozluźnił.  Popchnęłam go delikatnie i wyszliśmy z gospody. Chłodne powietrze, to jest to.  Podeszłam do Draco i spojrzałam na jego bladą i szczupłą twarz z iskrzącymi sie jeszcze oczami. Wydawał się w tej chwili tak niedostępny. Piękny i zimny jak lód. Zadrżałam. Chłopak to zauważył i zbliżył się do mnie. Bez słowa ściągnął swój czarny płaszcz i narzucił mi go na ramiona. Wokół wiał wiatr, a on stał w swoim wełnianym, szarym swetrze z dekoltem w serek. Okryłam się szczelniej materiałem.
-Masz mi coś do powiedzenia? - przerwałam ciszę jaka zaległa między nami. Nie licząc wyjącego wiatru, który teraz jakby ucichł.
-Niby co? - burknął, wkładając dłonie do kieszeni spodni i kopiąc kamyk nogą jakby odniechcenia. Patrzyłam jak kamyk toczy się po wyboistej drodze i znika.
-To. Twoje zachowanie wobec innych. Nie chcę Cię umoralniać, ale...- tu moja tyrada została przerwana przez napierające na moje usta wargi Dracona. Było to tak niespodziewane, że moje dłonie intuicyjnie owinęły się wokół szyi chłopaka. Nie namyślając się długo całowałam go do utraty tchu. Smakowałam jego usta coraz to bardziej i bardziej. Miał delikatne, a zarazem ciepłe wargi. Po paru minutach czy też godzinach oderwałam się od niego i oparłam  czołem o jego. Słychać było tylko nasze przyspieszone oddechy. Liczyliśmy się tylko my.
-Och, zamknij się. - szepnął roznamiętnionym głosem i znów mnie pocałował. Wyczułam wyraźną nutkę whiskey. Jego miękkie usta napierały na moje najpierw jakby z niepewnością, ale potem coraz bardziej się wkręcały. Serce zaczęło mi bić w rytm jego.  Chwycił mnie w biodrach, abym nie upadła i dalej mnie całował jak szalony. Wyłączyłam wszelkie zmysły pozostawiając tylko zmysł smaku.
-Nawet nie wiesz jak ja za Tobą szaleję...- szeptał mi do ucha czułe słówka. Ja stałam oszołomiona jak słup soli nie wiedząc jak zareagować. Najpierw dożerał mi, potem wzajemne złośliwości, a teraz to...
-Ja...-odezwałam się drżącym głosem. Teraz to już napewno nie byłam pewna tego co czuję do niego. - Mącisz mi w głowie. - odwróciłam się do niego, masując sobie skronie. Chłopak stanął tuż za mną.
-Elena....-wyszeptał moje imię w charakterystyczny dla siebie sposób. To kompletnie mnie rozwaliło. Obróciłam się ponownie ku niemu i spojrzałam niemal błagalnie.
-Draco, ja nie mogę. Niedawno rozstałam się z chłopakiem i kompletnie nie mam głowy do związków. - słowa wyrzuciłam na jednym tchu. Poza tym nie kochałam go. Byłam zauroczona to fakt, ale to za wcześnie na miłość. Cofnęłam się o kilka kroków.
-A czy ja mówię o związku? Nie wiem czemu, ale tracę głowę gdy tylko jesteś przy mnie. - tu zbliżył się do mnie, a w jego oczach błysnęła determinacja. - Jesteś tym kim jesteś. Powinienem się Ciebie bać, ale nie mogę. Chcę Cię poznać. A kiedyś...może będzie moja. - spuścił głowę, grzebiąc czubkiem buta w ziemi. Nie odezwałam się, tylko minęłam go bez słowa i odeszłam.

2 komentarze: