poniedziałek, 16 grudnia 2013

Impossible.

Minął wrzesień i nastał październik. Miesiąc Halloween i innych tego typu przesądów. Gdyby tylko ludzie wiedzieli, że wampiry naprawdę istnieją...Wolę o tym nie myśleć. Od czasu wypadu do Hogsmeade razem z Harrym nasze relacje zacieśniły się i spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu.  O dziwo, Hermiona zaakceptowała mnie i czułam się wśród nich swobodnie. Uczyliśmy się wspólnie do eliksirów, który był moim ulubionym przedmiotem i spokojnie mogłam rywalizować z Hermioną o miano najlepszej uczennicy w eliksirach. Blaise i Victoria stale mi towarzyszyli i umilali mi czas przez co nawet nie myślałam o moich znajomych z Mystic Falls. Damon trzymał się z boku, ale stale mnie obserwował co wyraźnie czułam. Draco omijał mnie szerokim łukiem, ale czasem przy obiedzie albo kolacji przyłapywałam go jak mnie obserwuje.  Nadal słyszałam jego słowa: "Jak ja za Tobą szaleję. Kiedyś będziesz moja.", co przyprawiało mnie w stan przygnębienia. Przecież nie miałam innego wyjścia jak oznajmienie mu, że narazie może liczyć na moją przyjaźń nic więcej. Z tego co mówił mi Blaise, to blondyn nie trzymał się za dobrze.
-Żadna dziewczyna mu jeszcze nie odmówiła. - powiedział Diabeł, patrząc zatroskany w stronę zamyślonego jak nigdy Malfoya.
-W końcu musi zrozumieć, że nie może mieć wszystkiego. - odparowała z przekąsem Victoria, zakładając ręce na piersiach. Ja wolałam się nie wypowiadać. Wystarczyło, że patrzyłam na zgarbioną sylwetkę Smoka i ciężej mi się na sercu robiło. Ciągło mnie do niego, ale to nie była miłość. Z czasem może to być coś głębszego, kto wie. Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam wzdłuż korytarza z Blaisem i Victorią przy boku. Dzisiaj postanowiłam, że zacznę się ubierać znacznie bardziej kobieco co Collinsówna natychmiast zaaprobowała. Zewsząd ludzie witali mnie, albo po prostu zaczepiali. Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć platynowej czupryny należącej do pewnego przystojnego chłopaka. Weszliśmy do Wielkiej Sali, gdzie panował już rozgardiasz. Podeszliśmy do stołu i usiedliśmy.
-Co wy na to, aby urządzić imprezę u nas w salonie? - spytał Blaise, patrząc na nas. Victoria pisnęła i zaklaskała w dłonie jak mała dziewczynka. Czasami jej entuzjazm mnie przerażał.
-A ty przypadkiem w poniedziałek nie masz meczu quidditcha? - spytałam go pozornie neutralnym tonem, nakładając sobie kurczaka na talerz. Blaise wywrócił oczami do góry.
-A kto by się tym przejmował. A poza tym jest dzisiaj piątek. - mrugnął okiem i oparł się rozluźniony o oparcie i spoglądał na co to ładniejsze okazy dziewcząt.  A miał się czym pochwalić: miła aparycja, powierzchowność też nie najgorsza, dobrze zbudowany. Oparłam się brodą o wierzch dłoni i wpatrzyłam się w niego. Wszystkie dziewczyny wprost lgnęły do niego jak pszczoły do miodu.
-Smoku! - ten okrzyk wyrwał mnie z zadumy i zabrałam się do konsumowania jedzenia. Chciałam jak najszybciej skończyć, aby uniknąć spotkania ze Ślizgonem.
-El, gdzie ty się tak spieszysz? Snape Cię goni czy co? - Victoria razem z Blaisem z rozbawieniem gapili się na mnie. Widelec zawisł w powietrzu. W buzi miałam pełno jedzenia i pewnie wyglądałam przekomicznie. Odstawiłam widelec na stół i wytarłam serwetą usta.
-Nie spieszę sie, tylko po prostu chcę jak najszybciej zrobić zadanie domowe. - odezwałam się, gdy tylko przełknęłam. Victoria nie zdążyła odpowiedzieć, bo obok Blaise'a siadł Draco. Momentalnie zesztywniałam i wyprostowałam się. Od tamtego pamiętnego m0mentu w Hogsmeade, nie rozmawialiśmy ze sobą tak twarzą w twarz. Podrapałam się w brodę. Zapanowała nad nami atmosfera niezręczności. Blondyn usiadł naprzeciwko mnie, starając się uniknąć mego spojrzenia. Ja również obróciłam się bokiem i z "zainteresowaniem" patrzyłam na sufit Sali. Wciąż nie umiałam zapomnieć smaku jego ust napierających na moje.  Nie mogłam patrzeć tak po prostu w jego oczy i powiedzieć: "Co tam? Jak się trzymasz?" i udawać, że nic się nie stało. Bo stało się. I to dużo. Nocami prześladował mnie w moich snach. Zadrżałam nieznacznie. Założyłam nogę na nogę i grzebałam widelcem po talerzu. Blaise i Victoria wdali się w jakąś interesującą konwersację, bo siedzieli pochyleni ku sobie i szeptali z uśmiechami na twarzach. Oni to mieli dobrze. Nie borykali się z takimi problemami jak ja. Jezu, znowu nostalgia wzięła nade mną władzę. Chrząknęłam i powstałam. Vic i Diabeł unieśli głowy.
-A ty gdzie? - chłopak uniósł brew. Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Draco za to miał wiele do powiedzenia:
-Idzie hajtnąć się z pożal się Boże Chłopcem-Który-Przeżył. - spojrzałam na niego zszokowana. I to miała być ta zmiana? Draco chyba wrócił do swojego jestestwa 'bycia badassem'.
-Jak możesz tak mówić? Draco! - Victoria fuknęła na niego oburzona. Nie odezwałam się. Łzy zalśniły w moich oczach i spłynęły po policzkach. Jego słowa bardzo mnie dotknęły. Nie spodziewałam się czegoś takiego po nim. Może i był aroganckim, samolubnym dupkiem, no ale....Blaise popatrzył się na mnie przepraszająco. Złapałam torbę i czym prędzej z Sali, ściągając na siebie czujne spojrzenia innych uczniów. Otarłam oczy z łez. I tak niezbyt wyraźnie widziałam i gnałam przed siebie. Jak najdalej od Draco, jak najdalej od ludzi.  Wybiegłam z budynku. Puściłam torbę, która z łoskotem spadła na ziemię. Stałam i szlochałam. Szlochałam jak nigdy dotąd. Nie zwracałam uwagi na to, że wieje zimny wiatr, że deszcz zaczyna padać. Nie obchodziło mnie to. Upadłam na kolana i zaczęłam szarpać za włosy. Ból był nie do zniesienia. Już zaczynałam coś do niego czuć, ale wszystko poszło się paść. Deszcz lał coraz bardziej, a ja klęczałam i mokłam coraz bardziej. Zostałam sama. Zupełnie sama.
Tymczasem:
-Nie mogłeś się powstrzymać?! - syknęła wyraźnie rozjuszona Victoria, patrząc groźnie w stronę zobojętniałego Malfoya. Ten nie zwrócił uwagi nawet na nią. Trzymał w dłoni kielich z napojem i zamyślił się. Elena. Ta dziewczyna wywróciła całe jego życie do góry nogami. Nigdy nie mógł się domyślić jak zareaguje albo co zrobi. Ta dziewczyna zaintrygowała go. I gdy posmakował jej ust, wiedział, że jest stracony. Draco, nie rozklejaj się! Takie romantyzmy to nie dla Ciebie!  Wiedział, że sprawił jej ból.  Jej wzrok, gdy to mówił. Łzy szklące się w tych dużych, czekoladowych oczach. Dłonie zaciskające się w pięści.  Delikatny uśmiech błąkał mu sie po ustach.  Elena mu tak łatwo nie ucieknie.
-Draco. - Blaise szturchnął swojego kumpla w ramię. Ten popatrzył się na niego rozdrażniony.
-Czego?- burknął. Nie lubił, gdy ktoś wyrywa go z zamyślenia.
-Uważam, że Vic ma rację. Przesadziłeś. Powinieneś ją przeprosić. - Diabeł zamilkł i czekał na reakcję chłopaka. Ten jednak nic nie zrobił. Dziewczyna była nie pocieszona.
-Ja zawsze wiedziałam, że z niego to kawał niezłego chama i dupka. - warknęła.
-Uważaj na słowa, Barbie. - Draco zmarszczył brwi, zaciskając pięść. Nie znosił, gdy ktoś rozkazywał mu co ma robić. Wystarczająco sie wycierpiał będąc synem Lucjusza i Narcyzy. Ciągłe upokorzenia, wyzwiska, tortury. Ale najgorsze były klatwy Cruciatus. Przez kilka dni nie potrafił się uporać z bólem, ale po kilku latach przyzwyczaił się.
-Tylko nie Barbie! - Victoria wstała i jej włosy aż się zelektryzowały pod wpływem gniewu. Błękitne oczy  rozbłysły. Od jej sylwetki aż promieniowała magia. Nie dokończyli kłótni, bo przybiegła do nich Pansy.  Oddychała szybko.
-Dra-draco...musisz....to...zobaczyć. - wysapała i czym prędzej pobiegła w stronę korytarza, gdzie zbierał się dość spory tłum ludzi. Draco z Blaisem wymienili zaniepokojone spojrzenia i również udali się w tamtym kierunku. Victoria deptała im po piętach. Nie mogąc nic zobaczyć, zaczęli się przedzierać przez tłum. W końcu stanęli z przodu i to co zobaczyli sparaliżowało ich. Pośrodku korytarza na posadzce leżała nieruchoma Elena. Wokół niej utworzyła się kałuża wody.  Mokre włosy zlepiały jej twarz, która przybrała barwę trupiobiałą. Wargi zsiniały. Leżała bezwładnie jak porcelanowa laleczka. Ręce rozłożone po bokach, a ubranie było całkiem przemoczone. I co najbardziej przeraziło Victorię to , to że ona wogóle nie oddychała! Zawyła przeraźliwie. Blaise, który stał najbliżej objął ją troskliwie ramieniem. Wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta, z których nie wydobył się żaden dźwięk.  Miała wrażenie jakby coś spadło na jej klatkę piersiową i obciążyło potwornym ciężarem.
-Rozejść się! - usłyszała czyjeś zawołanie i natychmiast się obróciła. W ich stronę szybkim krokiem szedł prof.Scotish. Przykucnął zaniepokojony przy nieprzytomnej dziewczynie i przyłożył dwa palce do jej szyi sprawdzając puls. Dobrze wiedział, że Elena jest wampirem, ale dla niepoznaki wolał się nie ujawniać. Stojący nieopodal Draco był jak wbity w ziemię. Przerażony patrzył na bezwładne ciało Eleny. Teraz szczerze żałował, że tak się do niej odezwał.
-Smoku? - Blaise stojący tuż obok spojrzał na swojego przyjaciela, który nie reagował na nic. Gdy ten nic nie powiedział, dodał: -Ona z tego wyjdzie.- i przytulił szlochającą Victorię. Damon wziął Elenę na ręce i odezwał się:
-Możecie się rozejść. - i czym prędzej zaniósł dziewczynę do swoich komnat.  Uczniowie powoli zaczęli się rozchodzić. Na miejscu zdarzenia został jedynie Draco, który klął się w myślach za to co zrobił Gilbertównie. Gdyby tylko mógł cofnąć czas... Zerknął na mokry placek pozostawiony przez Elenę. Była wampirem, o czym on doskonale wiedział, ale czemu tak nagle straciła przytomność? Tego nie mógł rozgryźć jego jakże błyskotliwy umysł. Odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku biblioteki.

2 komentarze: