wtorek, 28 stycznia 2014

Surprices.

Wyszłyśmy z pomieszczenia. Zeszłyśmy po schodach i stanęłyśmy w salonie. Obróceni do nas tyłem Blaise i Draco gorączkowo o czymś rozprawiali:
-Ciekawe z kim ona idzie na bal...Jak ostatnio rozmawialiśmy nikogo nie miała...-
-Smoku, co cię nagle Elena obchodzi? Mówisz, że ci nie zależy, ale taka prawda, że jest wręcz przeciwnie.- Blaise cmoknął głośno, wiedząc, że pokonał przyjaciela w potyczce słownej.
-Nieprawda! Niezależy mi...- zaprzeczył głośno Malfoy, choć sam nie wiedział co mówi.
-Zaprzeczasz sam sobie...- Blaise uniósł dłonie w górę. Nie miał już siły do Smoka. Nawet ślepy by widział, że ciągnie go do uroczej brunetki.
-Wątpię. - odezwałam się głośno, na co chłopacy wzdrygnęli się i obrócili ku nam. Wewnątrz moja bogini aż tańczyła z radości na wieść, że Draconowi jednak zależy na mnie, ale widząc go we własnej osobie nieco markotniała.
-Długo tu już jesteście? - bąknął Blaise, robiąc oczy jak spodki. Delikatnie się zarumieniłam pod ich spojrzeniami. Patrzyli się na nas jak na ósme cudy świata. Zwłaszcza Draco. Chyba zaczynał żałować, że mnie nie zaprosił.
-Wystarczająco długo, aby dowiedzieć się paru rzeczy. - odparłam zjadliwie w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od blondyna. Poprawiłam jedwabny szal na moich ramionach i podeszłam bliżej chłopaków. - I przy okazji: tak, ktoś mnie zaprosił. - minęłam ich i wyszłam przejściem do salonu. Odetchnęłam. Najcięższa część już za mną. Rozejrzałam się po korytarzu. Stefana ani śladu.
-"Pewnie będzie czekał przed Wielką Salą." - pomyślałam i wzruszyłam ramionami, udając się po schodach do góry. Stukot obcasów odbijał się od ścian tworząc echo. Z oddali słychać już było dudniącą muzykę. Skrzywiłam się. Pewnie będzie jakaś muza z wiejskich remiz. Pospiesznym krokiem udałam się pod Salę, gdzie stał już dość spory tłum ludzi. W tym tłumie zdążyłam wypatrzeć Harry'ego ubranego w elegancki smoking stojący pod rękę z ciemnoskórą dziewczyną, bodajże Parvati. Obok niego stał Ron z kwaśną miną. Zasłoniłam usta, aby się nie roześmiać, bowiem Rudzielec na sobie miał coś na kształt smokingu, ale takiego tradycyjnego, pełnego falbanek. Chłopak rzucał ponure spojrzenia każdemu kto się na niego popatrzył. Współczułam jego partnerce, siostrze bliźniaczce Parvati, Padmie, która stała z grymasem na twarzy. Spojrzałam w stronę Hermiony. Nie przypominała tej kujonicy co nacodzień: kasztanowe włosy upięte w klasyczny kok, z którego wypadły kosmyki włosów, do tego delikatny makijaż i piękna różowa suknia. Każdy chłopak się za nią oglądał. Stanęłam z boku. U szczytu schodów stali nauczyciele i przyglądali nam się z uśmiechami na twarzach. No, oprócz Snape'a, który stał z boku i patrzył się z ponurą miną. Obok niego stał...mój Boże, aż dech mi zaparło. Damon prezentował się niezwykle elegancko w smokingu, a jego błękitne oczy błyszczały jak jeszcze nigdy przedtem. Kruczoczarne włosy opadały mu zawiadiacko na czoło czyniąc go jeszcze bardziej seksownym. Serce zabiło mi mocniej w piersi. Poczułam jak goracy rumieniec oblewa moją twarz. Odwróciłam głowę, aby nie zobaczył, że się na niego patrzę.
"Give me love like her. 'Cause lately I've been waking up alone. Paint splattered tear drops on my shirt. Told you I'd let them go and that I'll fight my corner. Maybe tonight I'll call ya after my blood turns into alcohol. No, I just wanna holda ya..."
Przełknęłam ślinę. Zaczęło się. Ludzie zaczęli się zbierać w pary. Draco z Astorią stanęli z przodu. Chłopak odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. Na jego ustach igrał się ironiczny uśmieszek. Skrzywiłam się. Dźwięki piosenki łagodnie unosiły się w powietrzu powodując jeszcze bardziej świąteczny klimat. Gdzież się podziewał do cholery Stefan?! Ja jak to ja stałam na końcu sama. Vic spojrzała na mnie współczująco. Ciekawe co też sobie o mnie myślała...Wolałam nie wiedzieć. Wyszłam na kompletną idiotkę. Stojąc tak nie zauważyłam jak ktoś podłożył mi swoje ramię, abym je chwyciła. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na twarz mojego towarzysza. Zamiast spodziewanego Stefana, ujrzałam Damona. Uśmiechał się do mnie w bezczelny, ale i seksowny sposób. Nie miałam wyjścia, podałam mu swoją dłoń.
"Give a little time to me or burn this out. We'll play hide and seek to turn this around. And all I want is the taste that your lips allow."
Ruszyliśmy za poprzednimi parami. Starałam się nie patrzeć w kierunku czarnowłosego. Nie wiem co on zrobił, że się Stefan nie pojawił, ale już ja się z nim rozliczę. Rytmicznym krokiem weszliśmy na salę, w której jak się okazało stali przedstawiciele innych szkół magicznych oraz członkowie rodzin niektórych uczniów. Wyłapałam sponad tłumu rude czupryny państwa Weasleyów. Poczułam mocny uścisk na moim ramieniu.
-Nie musisz w tak dosadny sposób chwalić się, że pozbyłeś się konkurencji. - syknęłam do niego jak tylko się do niego zbliżyłam podczas tańca. Unieśliśmy ręce i obróciliśmy się.
-Nie wiem o czym mówisz.- wymruczał chłopak patrząc na mnie łakomie.
-Wiem,że to ty stoisz za zniknięciem Stefana. I nie próbuj się nawet wymigać, bo i tak Ci się to nie uda.- odwarknęłam mu, wracając do poprzedniej pozycji. Tuż obok nas mignęli Blaise i Victoria. Damon chwycił mnie pewnie w talii i przyciągnął do siebie.
-Należysz do mnie i tylko do mnie. - szepnął mi do ucha, niemal muskając wargami płatek mego ucha. Zadrżałam i odwróciłam wzrok. Draco w tym samym momencie skrzyżował spojrzenie razem z moim. Serce stanęło mi w miejscu, a po chwili biło szybszym tempem. Gdy tylko Smok się na mnie patrzył robiło mi się potwornie gorąco tak jak teraz. Blondyn tańczył z Astorią, która robiła maślane oczy do niego.
-Boże, co za żenada...-mruknęłam do siebie zniesmaczona. Jak można się tak poniżać? Zwłaszcza jak wszyscy to widzą. Odwróciłam natychmiast głowę, aby nie patrzyć na to pośmiewisko.
Draco kręcił się razem z Astorią płynnie po parkiecie. Był niezłym tancerzem, a dziewczyna - raczej miernotą. Nie zwracał uwagi na to co do niego mówi, bo był skoncentrowany tylko na jednym: widoku Eleny z profesorem Scotishem. Brunetka rozmawiała o czymś z nauczycielem, który nie mógł oderwać od niej wzroku.  Doskonale wiedział, że mężczyzna nie jest tym kimś za kogo się podawał. Był bowiem byłym narzeczonym Eleny, co jeszcze bardziej powodowało ataki wściekłości u Malfoya. Zacisnął dłoń na biodrze Greengrass, aby w coś nie przywalić. Emocje, które się w nim kumulowały chciały się wydostać, a najlepiej wybuchnąć. Wdech, wydech...Nie mógł po prostu tak podejść do niego i przywalić, bo cały Hogwart miałby uciechę do końca roku szkolnego, a blondyn nie mógł sobie pozwolić na zhańbienie rodu Malfoyów oraz własnego honoru. Ale ta dziewczyna powodowała w nim takie odruchy, o których chłopak dawno zapomniał. Odwrócił wzrok, aby nie męczyć się już tym widokiem i skupił się na słodkim paplaniu Astorii o najnowszej kolekcji mody czarodziejskiej dla pań i panów. No ileż można tego słuchać? Po chwili piosenka się skończyła i Draco opuścił blondynę. Usiadł na jednym z krzeseł stojących pod ścianą.  Niedobrze mu było od widoku migdalących się par.
Gdy muzyka się skończyła, podziękowałam grzecznie Damonowi i zeszłam z parkietu. Nie lubiłam tańczyć, miałam już tak od dziecka i nic na to nie mogłam poradzić.  Wychyliłam się nieco, aby dojrzeć czy nie doszedł Stefan, ale niestety rozczarowałam się. Nigdzie go nie było. Uniosłam nieco suknię i jakoś przepchałam się przez tłum Gryfonów oblegających stolik z alkoholami.
-Elly! - ktoś zawołał za mną , więc się obróciłam. Biegła ku mnie rozemocjonowana i rozgrzana Victoria. Rumieńce na jej policzkach świadczyły o tym, że nieźle musiała wywijać na parkiecie razem z Blaisem. Fryzura nieco się zniszczyła, więc kok wisiał jej teraz przy szyi. -Chodź się z nami bawić! - pociągnęła mnie za rękę, wyciągając w kierunku parkietu. Pokręciłam głową i stawiłam opór.
-Nigdzie nie idę.- oznajmiłam jej stanowczo, przekrzykując głośną muzykę jak tylko się dało. Blondynka przekrzywiła głowę i zrobiła minę 'smutnego szczeniaczka'.
-Jesteśmy tu po to, aby się dobrze bawić. - w tym momencie gwizdnęła i przy jej boku pojawił się jeden z nierozłącznego duo bliźniaków Weasley.
-Fred, zaprowadź tą panią grzecznie na parkiet. I ma się dobrze bawić! - dodała, wyciągając palec ostrzegawczo. Chłopak tym się nie przejął tylko uśmiechnął się głupkowato. Victoria ostatni raz zerknęła na nas i odeszła w kierunku Blaise'a, który opowiadał dowcipy grupce Ślizgonów. Skrzyżowałam dłonie na piersiach. Staliśmy obok siebie z Fredem nie wiedząc od czego zacząć.
-Więc...zatańczysz? - zaproponował Rudzielec, wyciągając dłoń ku mnie. Zawahałam się.
-Ona tańczy ze mną. - rozległ się zimny głos za mną, a Fred zrobił marsową minę. Nie musiałam się nawet odwracać, aby zobaczyć właściciela głosu. Draco stanął tuż obok mnie i objął w talii. Czując chłodną dłoń chłopaka, uczucie spokoju owładnęło moim ciałem.
-O tym zadecyduje Elena. - warknął Fred, a w jego czekoladowych oczach pojawiły się gniewne ogniki.
-A ja nie pozwolę, aby się do niej zbliżał inny mężczyzna niż ja. - oczy Dracona pociemniały z zimnej furii. Stanął przede mną i zrównał się z Weasleyem.
-Ona nie jest twoją właśnością, Malfoy. - syknął z pogardą Fred. Nigdy nie widziałam go w takim wydaniu. Na codzień dowcipkował wraz ze swoim bratem i wyrządzał psikusy Filchowi, który potem ich ganiał po całej szkole. A tu proszę...
-Ani Twoją.- uśmiechnął się zimno arystokrata, głaszcząc swoją różdżkę.
-Ugh, przestańcie. Straciłam ochotę na wszelką zabawę. Idę do dormitorium. Dobranoc. - odrzekłam zmęczonym i poirytowanym głosem. Przeszłam między nimi i szybko wyszłam z Sali. Nie miałam zamiaru brać udziału w tej dzieciniadzie. Owinęłam się szczelniej szalem i popchnęłam ciężkie, dębowe drzwi. Owionęło mnie zimne powietrze. Wyszłam na zewnątrz. Suknia zaszeleściła cicho, gdy szłam po śniegu. Było potwornie zimno, ale nie zwracałam na to uwagi. Musiałam ochłonąć. Dotarłam na błonia hogwardzkie. Podążyłam w kierunku kamiennej ławeczki. Otrzepałam ją ze śniegu i usiadłam. Odetchnęłam. Świeże, lodowate powietrze otrzeźwiło mnie. Uniosłam głowę i spojrzałam w świecącą tarczę Księżyca. Przymknęłam powieki i oddałam się marzeniom.
Tymczasem w Wielkiej Sali:
-Skoro z Ciebie taki kozak, to chodź walczyć. - warknął prowokująco Fred, zakasując rękawy. Malfoy wykrzywił się z obrzydzenia. Ten Rudzielec był żałosny...
-Skoro tak. To śmiało. Wal. - rozłożył ramiona blondyn. Uczniowie stanęli wokół nich. Zapadła cisza, a muzyka przestała grać. Weasley wyciągnął różdżkę z kieszeni szaty. To samo zrobił Malfoy. Adrenalina buzowała mu w żyłach,a  krew uderzała do głowy. Ścisnął mocniej różdżkę.
-Drętwota! - rzucił zaklęcie Fred, a biały promień wybił się z jego drewienka. Arystokrata z łatwością je odbił. I tak zaczęli się wymieniać zaklęciami i klątwami. Draco był wyuczony jako jeden ze Śmierciożerców do walki, więc potyczka z jednym z Weasleyów nie sprawiała mu zbytnich kłopotów. Jednej rzeczy nie mógł przewidzieć.
-Petrificus Totalus! - nie zdążył się obronić, osłonić, bo raził go oślepiający blask i odleciał na parę metrów. Zderzył się ze ścianą i stracił przytomność. Z kącika jego ust popłynęła mu krew, a głowa się przekrzywiła się na ramię.

4 komentarze:

  1. Zajebisty <3 *_* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam i bardzo mi się rozdział spodobał <3 Nie mam za bardzo nic więcej do powiedzenia, bo muszę przeczytać w wolnej chwili resztę, ale jak już to zrobię, moje komentarze będą BARDZO długie :D Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Muza z wiejskich remiz XD

    OdpowiedzUsuń